2 sty 2012

Podsumowanie 2011

Miniony rok pod względem motoryzacyjnym wypadałoby chyba nazwać rokiem monotonii. Przede wszystkim dlatego, że przez pełne dwanaście miesięcy jako podstawowe auto służyło mi Audi A3. Taka sytuacja nie miała miejsca od co najmniej pięciu lat (a być może i dłużej, ale wcześniejszej historii samochodowej w tej chwili nie jestem w stanie odtworzyć). Ponadto sprzedałem w końcu samochód, który od kilku lat stanowił pewnego rodzaju azyl psychiczny na wypadek potrzeby pojeżdżenia czymś wyjątkowo niepoprawnym politycznie. Było to Audi TT, bez dachu, z napędem na cztery koła, do tego emitujące nieprzyzwoite ilości CO2 do atmosfery.

Ostatnim powodem wspomnianej monotonii, żeby nie powiedzieć nudy, jest fakt, że literka "A" na moim prawie jazdy nie przydała się w tym roku ani razu, co zdarzyło się pierwszy raz od czasu zdania egzaminu - a było to jeszcze w czasach, kiedy za pojazd egzaminacyjny służyła WSK.

Na szczęście rok nie był zupełnie stracony. W sumie jeździłem szesnastoma różnymi samochodami o mocach od ~40 do 300KM i pojemnościach od 899 do 2457cm3. Tylko sześć z nich było turbodieslami, dziesięć - benzyniakami. Wśród tych benzyniaków pięć miało turbosprężarkę, a jeden - kompresor. To znaczy, że jedynie cztery silniki były wolnossące. Czyżby znak nowych czasów?

Niestety tylko czterema samochodami przejechałem więcej niż sto kilometrów, kilkoma kolejnymi jeździłem parokrotnie, acz raczej niewielkie dystanse, pozostałymi "zaliczyłem" jedynie krótkie przejażdżki. W sumie przez cały rok przejechałem poniżej dwudziestu tysięcy kilometrów, czyli jakieś dwa razy mniej, niż w roku poprzednim i cztery razy mniej niż w 2009 r. Za kierownicą siedziałem w sześciu różnych krajach, w tym jednym nieeuropejskim (choć jeśli do statystyki zaliczyć gokarty, to krajów było siedem).

Również w imprezy motoryzacyjne ten rok nie obfitował, chociaż udało mi się obejrzeć 68. Rajd Polski oraz 64. targi IAA we Frankfurcie. Dodatkowo dwukrotnie odwiedziłem Nürburgring. Za to zupełnie nieoczekiwaną atrakcją była wizyta na Bahrain International Circuit. Co prawda nie było to w trakcie weekendu wyścigowego, ale dzięki temu zamiast siedzieć na trybunach, pojeździłem po tamtejszym torze kartingowym, co zapewniło równie (a może nawet bardziej) niezapomniane wrażenia.

Na koniec tradycyjne zestawienie zeszłorocznych "naj":
- najfajniejsze auto: Subaru Impreza STI, bo fajnie "chodzi bokiem" i w ogóle niezły z niego "dzikus"
- najfajniejsze auto "za rozsądną cenę": Alfa Romeo Giulietta 1.4T 170KM TCT
- najnudniejsze auto: Audi A3, ale Ford Focus 1.6TDCi dzielnie walczył o zwycięstwo
- najcichsze auto: Audi A3, bo znów mi się zdarzyło uruchamiać działający silnik
- najmocniejsze auto: 300KM (Impreza)
- najsłabsze auto: ~40 ~50KM (Seicento)
- najdziwniejsza awaria: "usterka elektroniczna" (Clio)
- najprzyjemniejsza trasa: 50km dookoła jeziora Wigry (TT Roadster)
- najbardziej nużąca trasa: 1200km z Polski do Holandii (A3)


PS. W nadchodzącym roku na blogu pojawi się nowość w postaci notek gościnnych. Paru znajomych już kilkukrotnie się odgrażało, że chciałoby coś napisać, ale do tej pory wszystkie próby spełzały na niczym. Ostatnio jednak dostałem gotowy tekst oraz zdjęcia, więc w najbliższym czasie pierwsza notka z nowej serii ukaże się na łamach F-cars.

5 komentarzy:

  1. Haloooo, Evo 0.9 ma wykres na ~50km ;)

    /k.

    OdpowiedzUsuń
  2. To ja bym chciał ten wykres zobaczyć, wtedy z przyjemnością zedytuję wpis. No chyba, że "pies go zjadł" :-P

    OdpowiedzUsuń
  3. http://wrzutnik.net/showpic.3.g1m1326308497r.jpg
    proszzzz :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Słowo się rzekło... edit zrobiony ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. a to było przed nowym kolektorem :P

    OdpowiedzUsuń