1. Nastawiamy się na dobrą zabawę, a nie na wynik. Na początku najważniejszy jest udział. Naprawdę. Jeśli przy okazji uda się zdobyć jakiś puchar lub medal, to fajnie, ale na pierwszym rajdzie nerwów i emocji będzie pod dostatkiem. Presja wyniku nie jest nam dodatkowo potrzebna.
2. Sprawdzamy samochód. Do rajdów amatorskich wystarczy zwykłe, seryjne auto. W regulaminie najczęściej jest napisane, że samochód musi być dopuszczony do ruchu, co oznacza, że ma mieć dowód rejestracyjny i ważne badania techniczne. Sprawdzamy, czy działają wszystkie światła, klakson i czy gaśnica i trójkąt nie zapodziały się gdzieś od ostatniego przeglądu. Jak już znajdziemy gaśnicę, sprawdzamy też datę ważności. Jeśli samochód nie jest nasz, albo ma współwłaściciela, załatwiamy pisemną zgodę na start. Chociaż czasami tego nie sprawdzają, więc nie koniecznie musimy informować rodziców, że ich ulubionym kombi chcemy polatać bokami.
3. Jedziemy do bankomatu (po raz pierwszy), a potem sklepu lub na stację benzynową po apteczkę. Nie wiadomo dlaczego, ale nie jest już obowiązkowym wyposażeniem samochodu. W regulaminie KJS ciągle jest (i dobrze), więc jakąś trzeba kupić. Nie ma szczegółowych wymagań dotyczących zawartości, ale włączamy zdrowy rozsądek i nie kupujemy najtańszej, tylko najlepszą. Na rajdzie pewnie się nie przyda, na zwykłej drodze niestety może.
4. Sprawdzamy, czy przy zakupie OC kupiliśmy także ubezpieczenie NNW. Jeśli nie, to jedziemy do bankomatu (po raz drugi), a potem do ubezpieczyciela. Nie ma żadnego problemu, żeby dokupić NNW do istniejącej polisy OC.
5. Zastanawiamy się, czy mamy znajomego motocyklistę, który zechciałby pożyczyć dwa kaski. Jeśli nie, to jedziemy do bankomatu (po raz trzeci), a potem do sklepu motocyklowego. Ewentualnie szukamy używanych kasków na Allegro. W praktyce kaski mogą być niemal dowolne, nikt nie sprawdza, w czym startujemy. Jeśli mamy kaski motocyklowe, to zdejmujemy szybkę, bo w samochodzie się nam nie przyda.
6. Szukamy pilota. Jedyny wymóg formalny to ukończone 17 lat, więc możemy wziąć pilota z łapanki. Ale dobry pilot to skarb, więc szukamy kogoś z doświadczeniem. Jeśli akurat w okolicy brakuje doświadczonych pilotów, to szukamy kogoś dobrze zorganizowanego i nie bojącego się nowych wyzwań, a jednocześnie opanowanego. Drugi kłębek nerwów (kierowca to pierwszy) w samochodzie nie będzie nam przydatny. Jeszcze przed startem ustalamy sposób komunikacji. W tym celu ściągamy z sieci schemat dowolnej próby i ustalamy, co ma mówić pilot, żeby kierowca go zrozumiał.
7. Sprawdzamy w sieci, na stronach lokalnych automobilklubów, gdzie i kiedy organizowana jest najbliższa impreza. Jeśli startujemy cywilnym samochodem, lepiej poczekać na rajd rozgrywany na w miarę równej nawierzchni. Jak już dokonamy wyboru, jedziemy do bankomatu (po raz czwarty), a potem na start zawodów, gdzie opłacamy wpisowe, wypełniamy zgłoszenie, przechodzimy badanie techniczne (naprawdę wcześniej trzeba sprawdzić wszystkie szczegóły, np. nie działające podświetlenie rejestracji lub termin ważności gaśnicy) i podjeżdżamy na start pierwszej próby.
8. Przypominamy sobie punkt pierwszy, że najważniejsza jest dobra zabawa i ... STARTUJEMY!
Poniżej zestawienie kosztów, które musimy ponieść w wariancie optymistycznym i pesymistycznym:
Gaśnica Apteczka | 0zł - jeśli mieliśmy wcześniej | 50zł - jeśli musieliśmy kupić nowe |
NNW | 0zł | 50zł - za cały rok |
Kaski | duże piwo - za pożyczenie | 100zł - używane z Allegro |
Wpisowe | 50zł - just4fun, np. rallysprint przy stadionie X-lecia | 150zł - rajd pełnowymiarowy, całodniowy |
Pilot | uśmiech - jeśli trafimy na altruistę | skrzynka whisky - jeśli go za bardzo przestraszymy i będzie się domagał rekompensaty za straty moralne |
Razem | 50zł + duże piwo | 300zł + skrzynka whisky |
Oczywiście powyższy schemat nie jest jedyną drogą do startów. W moim przypadku wyglądało to nieco inaczej, zajęło więcej czasu i wymagało częstszych wizyt w bankomacie. Ale teraz zrobiłbym to właśnie tak, jak napisałem :-)
Z tym sprawdzaniem kasków to nie jest tak, że nikt nie sprawdza. Na BK przed Pucharem Wiosny "majster" wziął kask pod ramię i ścisnąwszy rzekł "nie ja będę w tym jeździł" ;)
OdpowiedzUsuń/kolega k.
I bardzo dobrze, moim zdaniem lepiej sprawdzać kaski niż np. podświetlenie tablicy :-)
OdpowiedzUsuń