Skrzyżowanie Żwirki i Wigury z Wawelską, na którym stoi tytułowy pomnik, to miejsce znane chyba wszystkim zmotoryzowanym Warszawiakom. Zbiegające się tu ulice mają co najmniej po trzy pasy w każdym kierunku, nie trudno więc odgadnąć, że korki tworzą się wyjątkowe. A ich wyjątkowość to nie tylko wielkość, ale przede wszystkim godziny istnienia. Nigdy nie wiadomo, kiedy korek się pojawi, ani kiedy zniknie. W piątek o siedemnastej zdarza się przejechać na pierwszym zielonym, a w niedzielny poranek można utknąć na kilkanaście minut.
Dlaczego o tym piszę? Bo holenderskie autostrady są właśnie jak Pomnik Lotnika. Ta sama trasa we wtorek rano zajmuje godzinę, aby w środę zająć dwie. W sobotę w południe pięciokilometrowy korek pojawia się w miejscu, gdzie w piątkowe popołudnie ustawiałem tempomat na trzycyfrową prędkość. Tablice informujące o korkach (pisałem o nich tu) jednego dnia są całe czerwone, a następnego przyjemnie świecą na biało.
Nie ma ktoś do sprzedania kryształowej kuli?
15 kwi 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz