Co jakiś czas docierają do mnie informacje, że kolejny europejski producent wprowadza diesla na amerykański rynek (ostatnio pojawiło się tam A3 TDI). Ale na razie to jest raczej rozpoznanie terenu niż zmasowana ofensywa, bo udział diesli w tamtejszym rynku to jakieś 3% (znalezienie wiarygodnych danych graniczy z cudem), podczas gdy w Europie jest to około 50%.
Z czego to wynika? Olej napędowy w USA jest droższy od benzyny, co nieco zmniejsza korzyści finansowe płynące z zakupu diesla. Ponadto w Amerykanach ciągle żyje przekonanie, że diesle są głośne, powolne i do tego potwornie dymią, więc w przeciwieństwie do Europy, nie są postrzegane jako napęd ekologiczny. Toteż moim zdaniem z nie najlepszą reputacją i bez wyraźnych korzyści finansowych szanse na powodzenie silników wysokoprężnych za oceanem nie są duże. Zmienić by to mogły kosztowne kampanie marketingowe, ale zdaje się, że obecnie nikt nie jest zainteresowany ich sfinansowaniem.
Czy powinno to martwić europejskich miłośników diesli? Chyba nie. Co prawda w przypadku powodzenia takiej kampanii mogliby pękać z dumy, że nawet konserwatywni zwolennicy pięciolitrowych V8 docenili dzieło geniusza, ale jednocześnie straciliby koronny argument w dyskusjach z zwolennikami innego geniusza. Chodzi o ekonomię i jej podstawowe prawo popytu i podaży. Wzrost zużycia oleju napędowego w USA musiałby spowodować wzrost jego ceny, niestety nie tylko tam, ale i na całym świecie. Więc mogłoby się okazać, że rachunek kosztów i korzyści z posiadania diesla w Europie radykalnie by się zmienił.
Można spekulować, czy ta sama obawa nie kryje się za powolną ekspansją europejskich koncernów motoryzacyjnych na amerykański rynek. Nie ma wątpliwości, że w segmencie silników wysokoprężnych Europejczycy mają zdecydowaną przewagę nad firmami azjatyckimi i amerykańskimi. I dzięki temu ta połowa europejskiego tortu jest przez nich zdominowana, a zyski z niej płynące są na pewno olbrzymie. Jeśli ofensywa na rynek amerykański by się powiodła, w wyniku czego wzrosłyby ceny oleju napędowego na światowych rynkach, to oszczędni Europejczycy zaczęli by kupować więcej benzyniaków, gdzie firmy japońskie są z pewnością groźniejszą konkurencją. A przecież lepiej mieć jedną (europejską) kurę znoszącą złote jajka, niż dwie (europejską i amerykańską), ale znoszące jajka zwykłe.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
W amerykanach chyba bardziej niż przekonanie o ułomności diesli tkwi przekonanie że tania benzyna to ich świętość (co widać po społecznych awanturach przy podwyżkach cen benzyny) a co za tym idzie umiłowanie do wielkich silników (które powstały dzięki od zawsze niskim cenom PB w USA). Duża cześć amerykanów ma zakorzeniony dość spory patriotyzm i m.in. dlatego ciężko ich przekonać do wyrobów z innych stron świata. Pewnie też dlatego europejskie czy japońskie samochody sprzedawane w USA wyglądają trochę inaczej a pojęcie małego i oszczędnego silnika zaczyna się od 2,5 litra turbo :D
OdpowiedzUsuńkampania marketingowa już była...
OdpowiedzUsuńhttp://www.auto-swiat.pl/wydania,Audi-Mileage-Marathon-Maraton-Audi-przez-USA,22637,1.html
/torni
Póki co wygrywa tradycja. Ani wysokie (przejściowo) ceny benzyny, ani okazjonalne kampanie nie zmieniły znacząco obrazu tamtejszego rynku. Chociaż zakończenie produkcji Hummera o czymś może świadczyć.
OdpowiedzUsuńdobry post... ale prawo popytu i podazy nie dziala w przypadku paliw od ok 2002 roku... dziala prawo - spekulacji i windowania cen...
OdpowiedzUsuńbo jak inaczej uzasadnic spadek ze 150 USD za barylke 2 lata temu na okolice 30-35 USD? naprawde popyt vs podaz uzasadnia 80% spadek ceny?
a obraz rynku się zmienia... nie znajde teraz linka do sredniego MPG osiaganego przez amerykanskie auto w ciagu ostatnich 10 lat... ale spalanie per auto statystycznie zmalalo i to ok 10%, 20%... a california to zupelny odhyl (tam prius rządzi :))
Fakt, że ceny ropy, to jest temat na rozprawę doktorską z ekonomii, jednak mimo wszystko nawet w na rynkach spekulacyjnych impulsy takie jak wzrost popytu lub podaży mogą wpływać (i wpływają) na zachowania "graczy".
OdpowiedzUsuńA California? Taaak, oni są inni, tam chyba nawet przez pewien czas w ogóle nie było osobówek z dieslami w sprzedaży.