15 sty 2011

Auta-niespodzianki

Czasami trafiam na samochody, których nawet nie potrafię nazwać. Ostatnio przytrafiło mi się to trzykrotnie w ciągu dwóch dni. Najpierw, jadąc do pracy, na autostradzie dogoniłem auto terenowe, które z tyłu nieco przypominało Defendera, ale Defenderem na pewno nie było. Dopiero jak zobaczyłem na klapie nazwę Iveco, zorientowałem się, że to Massif - terenówka oparta na ramie i robiona głównie z myślą o wojsku, ale sprzedawana też w prywatne ręce. Przy okazji jest to chyba jedyne auto, które ma nazwę modelu napisaną na masce. Zna ktoś podobny przykład?

Jak już dojechałem do pracy i w szukałem miejsca do zaparkowania, w oczy rzuciło mi się wściekle pomarańczowe nadwozie typu shooting-brake. Tym razem odniosłem połowiczny sukces, bo od razu wiedziałem, że to Volvo, ale żeby sprawdzić model musiałem znaleźć odpowiednią tabliczkę - skądinąd bardzo stylową - to było 1800ES. Przy okazji kolejny raz doszedłem do wniosku, że obecnie, kiedy samochody projektują księgowi, raczej nie doczekam się takiej wersji nadwoziowej żadnego kompaktu, a szkoda, bo może bym się skusił.

Następnego dnia wypatrzyłem na ulicy dziwne autko, które po godzinnych przeszukiwaniach Internetu zidentyfikowałem jako Tazzari Zero. Spodobał mi się ten elektryczny suvik, nie tylko wizualnie, ale przede wszystkim koncepcyjnie. Jest mały (dł. 288cm), lekki (542kg) i ładny - idealny do miasta. Bo w tym całym zgiełku, który towarzyszy autom elektrycznym, gdzie z jednej strony słyszę, że to przyszłość motoryzacji, a z drugiej, że ślepy zaułek, uważam, że samochody elektryczne znajdą swoją niszę i będzie to właśnie miasto, gdzie problem małego zasięgu i długiego czasu ładowania baterii nie będzie bardzo kłopotliwy.

Na koniec wpadła mi w oko Toyota Celica piątej generacji w wersji cabrio. Co prawda tym razem od razu wiedziałem, na co patrzę, ale nie mogłem wyjść ze zdumienia, bo - trochę wstyd się przyznać - nie miałem pojęcia, że taki model w ogóle istniał. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych, kiedy to auto było produkowane, uważałem jeszcze, że polski klimat nie nadaje się do jeżdżenia kabrioletem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz