Tę notkę zacząłem pisać w zeszłym tygodniu, kiedy chyba nikomu nie przyszłoby do głowy, że lada moment spadnie śnieg. A tymczasem zima postanowiła sprawdzić, co ciekawego słychać w kraju nad Wisłą, więc tytułowe pytanie zaczęło dręczyć większość(?) polskich kierowców.
No więc kiedy zakładać zimówki? Odpowiedź jest prosta: tuż przed pierwszym śniegiem. Dlaczego? Bo dopóki nie ma śniegu, to opony letnie są lepsze od zimowych. Co prawda w różnych tekstach dotyczących zimówek pojawia się magiczna granica siedmiu stopni Celsjusza, poniżej której opony letnie mają tracić wszystkie swoje właściwości, ale argument ten nie bardzo chce znaleźć potwierdzenie w testach.
W praktyce nasuwają się dwa pytania. Co to jest "pierwszy śnieg" i kiedy on spadnie? Otóż śnieg, przed którym warto zmienić opony, to nie taki, który spadnie i zaraz stopnieje, ale taki, który leży na drogach czy to w postaci białego puchu czy też jako błoto pośniegowe. A kiedy ten śnieg spadnie? Tego niestety nie wiedzą nawet najstarsi Górale, a w prognozy pogody nie wierzą chyba nawet sami meteorolodzy, trzeba więc znaleźć jakieś inne metody.
Ja znalazłem dwie. Bardziej zachowawcza, to zmiana opon pod koniec października, bo chyba każdego roku już w listopadzie pada śnieg. Tę metodę szczególnie polecałbym mieszkającym w górach oraz bardziej ostrożnym i nielubiącym kolejek w serwisach. Osobiście stosuję taktykę nieco bardziej ryzykowną. Czekam do pierwszego śniegu, wtedy wszyscy rzucają się do serwisów i wulkanizacji, a ja jeżdżę spokojnie jeszcze dwa tygodnie, aż znikną kolejki i dopiero wtedy umawiam się na wymianę opon. Metoda jest dość dobra, bo pierwszy śnieg przeważnie szybko topnieje i nie wraca przez jakiś czas. Ale jednak zdarza mi się jeździć po śniegu na letnich oponach, co może się kiedyś skończyć fatalnie.
Jest jeszcze jedna metoda. Ta metoda jest najdoskonalsza. Wystarczy do zimowych opon dokupić zimowe felgi i wtedy można sobie samemu przełożyć całe koła w dowolnie wybranym momencie. Tylko wcześniej, najlepiej na początku października, trzeba je zawieźć do wyważenia. Nawet jeśli były wyważane poprzedniej zimy.
Oczywiście nikt nikogo pod pistoletem nie trzyma i każdy może sam zdecydować kiedy, i czy w ogóle, zakładać zimówki. Testy pokazują, że opony całoroczne mogą być niezła alternatywą. Ale to temat na osobny wpis.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Twoja metoda jest dobra, sam robie podobnie. Tak naprawdę każdy sam musi zdecydować kiedy zmienić opony. U mnie zazwyczaj o wcześniejszym terminie takiej operacji decyduje jakiś dalszy wjazd szczególnie jeśli dotyczy południa Polski (zlot zimowy itp.) Jeśli wiem że nie mam w planach takiego wyjazdu albo przynajmniej wiem że nie będe jechał swoim autem ;) to czekam na prawdziwą zimę. Wiadomo że w mieście na ulicach śnieg leży rzadko więc wpadanie w panikę przy pierwszych październikowych opadach jest .... wpadaniem w panikę :) Poza tym ostatnio zimy mamy bardziej deszczowe niż śniegowe a ja po deszczu, w koleinach z wodą wole mieć letnie opony niż zimowe. Reasumując, w zeszlym roku opony zmieniałem w Wigilię bo dopiero wtedy były zapowiadane większe opady śniegu a ja jechałem w trasę :)
OdpowiedzUsuń/PPW
ja zawsze zmieniam przed 1wszym listopada - jade w trase i pare razy mi to uratowalo tylek :)
OdpowiedzUsuńPogrzebałem jeszcze trochę w sieci i udało mi się dotrzeć do jednego dość wiarygodnego testu, który obala "mit o siedmiu stopniach": http://www.stern.de/auto/autowelt/winterreifen-streit-um-die-sicherheit-550649.html
OdpowiedzUsuńWszystko jest po niemiecku, więc streszczę: Dziennikarze ze Sterna wzięli Golfa 1.6 i BMW 530, kupili kilka opon letnich i kilka zimowych, pojechali na lotnisko, kiedy temperatura była od 4 do 6,3 st. C i wyszło im, że na suchej nawierzchni zimówki hamują gorzej. Nieznacznie, bo tylko "do 3,3m", ale to jest jakieś pół długości samochodu. Czasami, to aż za dużo.
Co ciekawe w tekście są też wypowiedzi przedstawicieli Pirelli i Michelin, które potwierdzają, że "7 stopni" nie jest niczym podparte ani udowodnione.
Artykuł wspomina też, że, że opony letnie z wysokimi indeksami prędkości, np. W, szybciej tracą swoje właściwości niż te z niskimi, np. T. Przy czym to nie znaczy, że nagle stają się gorsze od zimówek.
Sposób "przed trasą" też jest dobry. Tylko Ci jeżdżący po mieście nigdy by opon nie zmienili - co zresztą może nie być takie głupie ;-)
OdpowiedzUsuńPierwszy śnieg, nawet jeśli tylko kilkudniowy, może być bardzo niebezpieczny, a przecież nikt nie chce nowych wgnieceń w samochodzie. Dlatego od końca października należy śledzić prognozę i umówić się z mechanikiem na wymianę opon, jak tylko opady śniegu będą zapowiadane. Po pierwsze pozwoli to uniknąć kolejek, a po drugie nie będziemy musieli jechać letnimi oponami po lodzie, kiedy zaskoczy nas przymrozek. Chociażby kilka dni temu spadł prognozowany śnieg i ci, którzy nie zmienili opon na zimowe, mogli mieć problemy w poruszaniu się po drogach.
OdpowiedzUsuńoj mechaniku letnie opony na lodzie czy zimowe na lodzie tak samo "niosą"no chyba że do zimowych dolożysz kolce wiec wtedy chwala Ci za wpis
OdpowiedzUsuń