Dziś "bardzo zaległy" wpis z serii belgijskich reminiscencji. Uważny czytelnik bloga zapyta zdumiony, jakiej serii? Otóż po powrocie z Belgii miałem w głowie mnóstwo pomysłów na notki, ale z różnych powodów skończyło się na dwóch wpisach: pamiętnym - o 206+ oraz niedokończonym - o belgijskiej policji, który można przeczytać poniżej.
Na wyścig F1 na torze Spa-Francorchamps wybrałem się samochodem spodziewając się, że skoro w jednym miejscu ma być kilkadziesiąt tysięcy ludzi, to wąskie drogi dojazdowe do toru będą całkowicie zakorkowane, ale ku mojemu zaskoczeniu korki nie były specjalnie uciążliwe. Być może jedną z przyczyn był fakt, że policjanci stali dosłownie na każdym skrzyżowaniu w okolicy toru, a razem z policjantami ich pojazdy, m.in: Citroeny, Peugeoty, Toyoty, Volkswageny, Mitsubishi, Nissany. Czyli cały przegląd europejskiej i azjatyckiej motoryzacji.
Myślałem, że to polska policja przoduje w urozmaicaniu parku maszynowego i w zbieraniu pojedynczych egzemplarzy otrzymanych w ramach wsparcia od lokalnych władz. Ale okazało się, że belgijskie umiłowanie różnorodności może zagrozić naszemu prymatowi. Szczególnie, że ostatnie masowe zakupy Ceedów chyba w końcu zakończą kolekcjonerskie zapędy naszych komend powiatowych.
Ciekawe, czy w Belgii też się zorientują, że kupując hurtowo przeważnie wychodzi taniej.
21 lut 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz