7 sty 2011

Podsumowanie 2010

Miniony rok, z motoryzacyjnego punktu widzenia, był nieco mniej ekscytujący od poprzedniego - nie zorganizowałem ani jednej wycieczki na Nordschleife, ani żadnego przejazdu słynnymi trasami rajdowymi. Mimo tego cały rok oceniam pozytywnie - udało się uniknąć strat w sprzęcie (i w ludziach), a także obejrzeć kilka wydarzeń sportowych na żywo (Rajd Polski, Dutch TT i GP Węgier w F1), odwiedziłem też dwie wystawy motoryzacyjne (w Genewie i Paryżu).

Na stałe użytkowałem trzy auta (118d, 147 i A3), a okazjonalnie jeździłem co najmniej siedmioma innymi. Na szczęście diesle ponownie były w mniejszości (3:7). W sumie przejechałem około trzydziestu pięciu tysięcy kilometrów (ponad dwa razy mniej niż rok wcześniej) w jedenastu różnych krajach.

Na koniec kilka "naj" z minionego roku:
  • najlepsze auto: Audi TT Roadster
  • najmocniejsze auto: 300KM (911)
  • najsłabsze auto: 75KM (Clio)
  • najbardziej zaskakujący drobiazg: popielniczki w tylnych drzwiach (147)
  • najfajniejsza elektronika samochodowa: d.n.a. (MiTo)
  • najgłupsza awaria: rozładowany akumulator (147)
  • najniebezpieczniejsza sytuacja: niekontrolowany poślizg przy prędkości autostradowej (118d)
  • najdłuższa przerwa między tankowaniami: 33 dni, 21 godzin i 52 minuty (A3)
  • najprzyjemniejsza trasa: zimowy przejazd przez góry Westerwald na południowy wschód od Bonn (118d)
  • najgorsza trasa: ponad 1200km objazdów, korków i złych decyzji nawigacyjnych między Bronisławowem a Amstelveen (118d)

5 komentarzy:

  1. No to z najmocniejszym autem Cię przebiłem :D
    485 km - BMW X6

    /PPW

    OdpowiedzUsuń
  2. To ja się nawet nie zbliżyłem do takiego poziomu, nie tylko w zeszłym roku, ale i latach poprzednich. I chociaż buda mi nie specjalnie leży, to taką "hybrydkę V8" z chęcią bym przetestował :-D

    OdpowiedzUsuń
  3. To było najmocniejsze auto jakim jeździłem w ogóle :)
    Bryła mi też nie leży chociaż muszę przyznać że dość łatwo się tym olbrzymem manewruje.
    Co do silnika to mnie zaskoczył negatywnie a dokładniej to reakcja na gaz jest za długa, być może wpływ na to ma przełączanie się z elektryki na benzynę ale wydawałoby się że prawie 500 konny potwór powinien reagować sprawniej. Ale jak już zacznie ciągnąć to robi się przyjemniej :D na miejscu inżynierów z BMW zrezygnował bym z wygłuszania tego auta bo dźwięk silnika jest trochę za cichy w kabinie :)
    Co innego Z4 z silnikiem 3.0 T. To cholerstwo urywa łeb i sika benzyną do środka. Istny dzikus :)

    /PPW

    OdpowiedzUsuń
  4. Takie duże samochody to w ogóle nie moja domena, ale sprawdziłem masę i przestałem się dziwić. Najwyraźniej jak coś waży 2,5 tony, to nawet osiem cylindrów i dwa młynki do kawy mogą mieć problem, żeby to ruszyć ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tu nie chodzi o to ze V8 nie daje rady tego ruszyć, chodzi o to że czas pomiędzy wciśnięciem pedału gazu w podłogę do momentu poczucia efektu jest za długi. Jak już zacznie ciągnąć to czuć że ma potencjał ale potrzebuje chwili żeby przemyśleć co autor miał na myśli. A to drażni. Zupełnie inaczej jest w Z4 ale żeby wybrać mniej rozbieżne przykłady to jeździłem też serią 5. Nie pamiętam z jakim motorem ale jeździła nie wiele gorzej od tego Z4. Wszystkie wymienione fury miały dwusprzegłowy automat S-Drive.

    OdpowiedzUsuń