15 lip 2009

Most

Takie niespodzianki czekają na holenderskich drogach.


Tym razem zdarzyło się to na lokalnej drodze i zajęło niecałe pięć minut. Ale jakiś czas temu podobna przyjemność spotkała mnie w drodze na lotnisko, na trzypasmowej autostradzie. Chyba nie muszę pisać, co wtedy myślałem o holenderskiej myśli technicznej.

14 lip 2009

Antyporadnik - część 3

Dzień 6. Dostajesz odpowiedź od dodardcy, sprawdzasz kwotę i już wiesz, że będziesz musiał pojechać do salonu jeszcze raz. Trzeba będzie wynegocjować jakiś rabat. Ale jesteś dobrej myśli, bo w wiadomościach mowią, że kryzys nie ominął branży motorazycyjnej, więc masz nadzieję, że sprzedawca nie będzie nieugięty.

Dzień 12. W sobotę zająłeś się zaległymi sprawami, w niedzielę salon jest zamknięty, w poniedziałek musiałeś dłużej popracować, w końcu we wtorek wychodzisz wcześniej z biura i jedziesz do salonu. Niestety sprzedawca-specjalista-od-Abartha też wyszedł wcześniej, więc negocjacje muszą poczekać. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Jeszcze raz oglądasz auto i utwierdzasz się w przekonaniu, że to dobry wybór.

Dzień 15. Umawiasz się ze sprzedawcą telefonicznie, że dziś wieczorem nie wyjdzie wcześniej z pracy i kolejny (czwarty) raz jedziesz do salonu. Wypijasz smaczną kawę i dowiadujesz się, że negocjacje są możlwe, ale będzie lepiej, jeśli sprzedawca będzie mógł porozmawiać bezpośrednio z Twoim doradcą. Zdziwiony i lekko zniecierpliwiony wracasz do domu i zaczynasz myśleć, że może jednak Audi to będzie lepszy wybór.

Dzień 19. Dostajesz odpowiedź, że nic nie dało się zrobić, więc udajesz się to salonu Audi spytać o ceny i wyposażenie. To jest nowy dzień 0.

13 lip 2009

Antyporadnik - część 2

Dzień 2. Ponownie jedziesz do salonu, założyłeś wygodne buty i ubranie, w którym nic nie krępuje Ci ruchów. W salonie pierwszy zgrzyt, sprzedawca jest zajęty i musisz poczekać na wydanie samochodu. Ale nie tracisz humoru, bo kawa jest wyjątkowo dobra, a w magazynie kulturalnym, który leży na stoliku, znajdujesz artykuł o artyście, którego prace wyjątkowo trafiają w Twój gust (www.setowski.com). Po pół godzinie, jak już zaczynasz się niecierpliwić, podchodzi do Ciebie uśmiechnięty sprzedawca, prosi o prawy jazdy oraz dodatkowy dowód tożsamości i już po chwili dostajesz kluczyki. Mówisz, że wrócisz za 40 minut, ale już wiesz, że raczej to będzie godzina. Abarth okazuje się dokładnie taki, jak sobie wyobrażałeś i po pięciu minutach jesteś przekonany, że "to jest to". Nauczony doświadczeniem jeździsz kilkadziesiąt minut szukając wad w stylu wystających plastików i znajdujesz jedynie nieco tandetne przełączniki kierunkowskazów i niezbyt wygodny w obsłudze tempomat. Czyli drobiazgi, na które przymykasz oko, bo wbrew Twojej naturze wady przesłaniają zalety. Wracasz do salonu, prosisz o modyfikację wczorajszej oferty i... okazuje się, że sprzedawca, który ją przygotowywał (ten, który się nie specjalizuje w Abarthach) pomylił się i cena z wybranymi przez Ciebie dodatkami jest jakieś 10% wyższa niż pierwotnie myślałeś. Ale nie tracisz nadzieji, że jednak uda się zmieścić w narzuconym limicie finansowym i zadowolony, chociaż z pewnymi wątpliwościami wracasz do domu. Od razu wysyłasz ofertę do doradcy z firmy leasingowej z prośbą o kalkulację ceny.

cdn.

12 lip 2009

Jak kupić samochód - antyporadnik

Od kilku dni (lub dużo dłużej) Twoją głowę zaprząta myśl, że trzeba kupić nowy samochód. Świetny pomysł, niestety żeby samochód kupić, wcześniej trzeba go wybrać. I tu zaczynają się schody. Przeglądasz katalogi, męczysz Google'a, zaczynasz odwiedzać salony, ale ciągle masz wrażenie, ze każdy model "to jednak nie to". I nagle ktoś Cię pyta: A może Abarth? Jeszcze nie wiesz, że ten dzień będziesz wspominał przez kilka najbliższych tygodni, ale już wiesz, że jest to dzień szczególny, dlatego zaznaczasz go w kalendarzu jako dzień 0. Tu też zaczyna się właściwa część antyporadnika.

Dzień 1. Pełny zapału jedziesz do salonu Fiata, wyszukujesz wzrokiem Abartha i już wiesz, że to Twój szczęśliwy dzień. Jest! I to w takim kolorze, jak sobie wybrałeś! I nawet wyposażenie ma niemal takie, jakie byś chciał. Sprzedawca jest miły i mimo że nie wie wszystkiego dokładnie, bo akurat „nie specjalizuje się w tym modelu”, to bardzo się stara i nawet wchodzi do bagażnika przez przednie drzwi, żeby go otworzyć, bo centralny zamek nie działa z rozładowanym akumulatorem. Dostajesz wstępną ofertę i udaje Ci się umówić na jazdę próbną. I to już na następny dzień. Szczęśliwy wracasz do domu z nadzieją, że auto jeździ co najmniej tak samo dobrze, jak wygląda i nie ma wystających plastików na wysokości łydki kierowcy.

cdn.

24 cze 2009

LPG w NL

Obiecałem notkę o LPG, ale od razu zaznaczam, że będzie krótka. Zacznę od anegdotki, w salonie Opla (tak, tam też dotarłem w akcie desperacji) w rozmowie ze sprzedawcą wyniku drobnego nieporozumienia językowego użyłem skrótu LPG myśląc, że proponuje mi przerobienie nowego auta na gaz. W odpowiedzi usłyszałem coś o piekarniku i gotowaniu. Czyli prawie, jak u nas.

I tak samo, jak u nas, mimo niewybrednych żartów, LPG jest dość popularny, co nie powinno dziwić, skoro zwykła bezołowiowa kosztuje niemal półtora euro za litr, a gaz koło pięćdziesięciu centów.

Gdyby ktoś wybierałby się z Polski do Holandii, to ostrzegam, że mają inne końcówki i bez redukcji się nie obejdzie. W sąsiedniej Belgii mają jeszcze, ale na stacjach, przynajmniej blisko granicy, przeważnie dostępne są obie wersje. Po drodze, w Niemczech, używane są chyba końcówki wszystkich trzech typów, ale podobno na większości stacji dostępne są odpowiednie reduktory.

Co mnie najbardziej zaskoczyło, to fakt, że tutaj każdy sam sobie tankuje. Aż dziw bierze, że jeszcze nie wpadli na pomysł że, można postawić człowieka przy każdym dystrybutorze. Przecież to same plusy: wzrasta bezpieczeństwo, spada bezrobocie. To by było w holenderskim stylu.

19 cze 2009

Galant

Po przejechaniu kilkunastu tysięcy kilometrów po holenderskich drogach trafiłem w końcu na kierowcę, który nie bał się używać gazu, tzn. pedału gazu*. Okazało się, że stary Galant też może być szybki, choć nie tak szybki jak Ibiza. ;-) W każdym razie pierwszy SR zaliczony. Zastanawiam się, czy na kolejny będę czekał tak samo długo.

* - w następnej notce będzie coś o LPG

11 cze 2009

Rondo

1. Miejsce akcji: dość ciasne rondo na zwykłej, wąskiej drodze.
2. Czas akcji: rano, ale bez przesady, czyli mniej więcej kwadrans po ósmej.
3. Akcja: czarne auto zbliża się do ronda z zamiarem przejechania go na wprost, manewr, z pozoru prosty, wygląda tak: w prawo, w lewo, w pra... o kur... kontra, uff. Udało się, ESP pomogło.

Niby nic niezwykłego, ale zwłoka w zadziałaniu ESP była na tyle duża, że samochód już "leciał bokiem". Jak to możliwe, że kierowca reaguje szybciej niż elektroniczny system zczytujacy dane z czujników kilkadziesiąt razy na sekundę? Czyżby komputer był zaspany? A może zapił? Ale tak w środku tygodnia?

1 cze 2009

Pochodzenie a wlew paliwa

Jak nie trudno zauważyć na ulicach, a szczególnie na stacjach benzynowych, większość europejskich samochodów ma wlew paliwa po prawej stronie. Nie jest to spostrzeżenie szczególnie odkrywcze, ale stojąc w korkach na autostradzie można się niemiłosiernie wynudzić, a poszukiwanie wyjątków od „reguły” zapewnia choć odrobinę rozrywki. Poniżej lista aut o europejskiej proweniencji, w których dostrzegłem wlew z lewej strony:
  • Ford Fiesta (oraz Ka, które technicznie jest oparte na Fieście III) - Fiesta jest wierna tradycji, wszystkie wersje od początku produkcji do dziś mają wlew po tej samej stronie.
  • Smart ForFour - okazuje się, że bardziej jest Coltem niż najmniejszym Mercedesem.
  • Volvo S40/V40 oraz 740 - S40/V40 to bliźniak Carismy i mimo że był produkowany w Europie, to jednak łatwo dostrzec, kto zaprojektował auto, a kto tylko podrzucił swoje znaczki do fabryki (wspominany trzy notki wcześniej rozstaw śrub też jest azjatycki).
  • Peugeot 207 - jeśli ktoś zna jakieś dowody, wskazówki albo chociaż poszlaki, dlaczego 207 ma wlew „po złej stronie”, to bardzo proszę o informację. Ja nie nadążam za francuskimi inżynierami.

Auta japońskie i koreańskie przeważnie mają dziurę po lewej stronie. Wyjątkiem jest Subaru, ale i ono jest wewnętrznie niespójne, bo Justy pod tym względem jest typowym Japończykiem.