W 2015 roku moim podstawowym samochodem, tzw. daily carem, była Impreza STI. I pozostała nim przez kolejne dwa lata, kiedy to ustąpiła miejsca C-Maxowi pożyczonemu od taty. Kilka miesięcy później pojawiło się Audi A5 i tak bardzo je polubiłem, że jest ze mną już 6 lat. I choć ciężko mi się z nim rozstać, obecnie jest na sprzedaż. Jakoś miesiąc przed Audi w domu pojawiła się 500-tka, która gościła w garażu niemal pięć lat. W zeszłym roku na jej miejsce trafiło wspomniane w notce reaktywacyjnej X1, a po nim X3. Stan obecny to A5, X3 i - od zeszłego tygodnia - nowe X1.
W tym czasie okazjonalnie jeździłem też Fordem Focusem, Mazdą MX-5, Toyotą Yaris, Kią Picanto i Toyotą Yaris Cross. A wśród aut zastępczych, testowych, pożyczonych i wypożyczonych przewinęły się m.in. Toyota Camry (XV30), Fiat Panda, BMW 3GT 318d (F34), Citren C4, Mercedes S124, W221 S63 AMG (oczywiście long), W211 E63 AMG, Mini Cooper S (Marek, wielkie podziękowania za te trzy ostatnie), Renault Captur, Opel Astra K (przegapiłem okazję przejażdżki Astrą F od pierwszego właściciela, ale to chyba nieduża strata ;-)), Kia Stonic, BMW i4 i Audi RS e-tron GT. I jeszcze VW Golf, ale wyparłem wspomnienie i nie jestem pewien wersji :-P
Równolegle także w dziale dwóch kółek sporo się działo. W 2015 r. pojechałem z kolegami ze studiów na wycieczkę w Góry Świętokrzyskie i okazało się, że mam pierwsze objawy peselozy, bo wróciłem z bolącymi nadgarstkami. Za radą G. w grudniu kupiłem Triumpha Tigera 800 i to był strzał w dziesiątkę. Znów zacząłem więcej jeździć. W kolejnym roku dokupiłem jeszcze Vespę ET2. W 2020 r. ponownie pojechałem na wycieczkę z tymi samymi kolegami, tym razem w Bieszczady i na Słowację. Po powrocie wymieniłem Tigera na KTMa 790 Adventure (czy to już nowa świecka tradycja?). KTMa mam do dziś, jest genialny w swojej klasie - stale kusi do zjeżdżania w teren i przelatywania po dziurach z nieracjonalnymi prędkościami. Z tych samych powodów słabo nadaje się do jazdy we dwójkę. Więc kiedy parę lat temu nadarzyła się okazja - kolega sprzedawał BMW R1200RS - nie zastanawiałem się długo i go kupiłem. Stan obecny: SV650S, 790 Adventure R i R1200RS.
W międzyczasie testowałem różne jednoślady z salonów i od kolegów, m.in. Tigera 900 (wibruje), Multistradę V4 (ładna, ale nie aż tak ładna jak droga), Yamahę Tricity (to akurat jest trzyślad), Tigera Sport 1050 (być może najlepszy SUV motocyklowy), BMW F750GS, Suzuki GSX600;F (jajko) i GSX-S 1000F (jak zwykle musiałem sprawdzić, jak to się pisze), KTMa 990 SMT (ogień!), Hondę VFR800F, MV Agustę Turismo Veloce, Yamahę Super Tenere 1200 (za ciężka nawet w lekki teren), BWM R1200GS K25 (zgodnie z oczekiwaniami - trochę krowa, ale fajna). No i okazjonalnie wybierałem się na przejażdżkę Freewindem, który w tym roku skończył 25 lat, po czym przeszedł... wcale nie na emeryturę, tylko w nowe, godne ręce. Teraz zwiedza mazowieckie piachy, a może i w daleki świat się wybierze.
Wracając do samochodów, Audi A5 i Fiat 500 zasługują na osobne notki. Natomiast z jazd okazjonalnych najbardziej zapadła mi w pamięć klasa S. Na klawiaturę ciśnie się: przestrzeń na nogi, masaż, komfort... Szczytowym przejawem luksusu był chyba zegarek IWC Schaffhausen na desce rozdzielczej. No i oczywiście silnik! Wielkie V8 bez doładowania, z podpisem inżyniera, który go składał. Dotychczas nie pałałem żadnym uczuciem do klasy S, bo nie wiedziałem, czym jest. A w wersji S63 jest to samochód irracjonalny i wielce emocjonujący. Znalazł swoje miejsce w moim sercu, może kiedyś...
Na zakończenie jeszcze krótko:
- BMW 3 Gran Turismo w wersji 318d nie jest pogromcą szos, ale miejsca dla pasażerów z tyłu mogą mu pozazdrościć dużo większe samochody.
- Kia Picanto pozytywnie zaskakuje jakością wykończenia.
- Toyota Yaris Cross to naprawdę udane auto. Nie dziwi, że jest modelem najchętniej wybieranym przez klientów indywidualnych w Polsce.
- Mazda MX-5 to idealny wybór na pierwszy samochód, fun car i daily car w jednym. Jest względnie tania w zakupie i obsłudze, fizycznie niewielka, dająca dużo frajdy i jednocześnie ucząca pokory.