31 sie 2010

Blog Day

Zupełnie przypadkiem natknąłem się na informację, że dziś jest Blog Day, czyli dzień, kiedy "blogerzy z całego świata publikują notkę polecającą 5 innych blogów".

Postanowiłem dołączyć do tej inicjatywy i przygotować swoją listę blogów, na które zaglądam regularnie, często albo i sporadycznie, ale które uważam za wartościowe:
  • Z korytarza deblowego - blog naszego najlepszego debla tenisowego. Co prawda notki pojawiają się nieregularnie, ale za to czasem można przeczytać ciekawostki "z szatni światowego sportu" .
  • Czadoblog - blog piłkarski, prowadzony przez dziennikarza Gazety Wyborczej w Katowicach, ciekawy nie tyle ze względu na piłkę, co niesamowity lokalny patriotyzm autora.
  • My Castle - trafiłem tu klikając linka na poprzednim blogu. Blog jest głównie o zamku w Malborku, ale dotyka też tematów z nim związanych, więc, co oczywiste, także zakonu krzyżackiego.
  • Moje Pisanki - blog Jana Turnaua o (i to pewnie będzie duże zaskoczenie dla tych wszystkich, którzy znają mnie trochę lepiej) biblii. Warto tu zajrzeć szczególnie teraz, by pojąć, że katol to nie to samo, co katolik.
  • Nie tędy droga - blog, który powstał przy okazji słynnej akcji ekologów nad Rospudą. Ostatnio wpisy pojawiają się sporadycznie, ale jeśli kogoś interesuje Puszcza Białowieska i szeroko rozumiana ekologia, warto tam czasem zajrzeć.

Na powyższej liście nie ma zaprzyjaźnionego (czy mogę tak napisać?) bloga M and M Locost nie dlatego, że uważam go za nieciekawy, albo że tam nie zaglądam - co byłoby nawet zrozumiałe, bo w tym roku pojawiło się tam pięć wpisów ;-) - ale dlatego, że prawdopodobnie większość czytelników F-cars zna historię tego locosta nie gorzej ode mnie.

28 sie 2010

Dutch TT

Jak być może niektórzy czytelnicy tego bloga pamiętają, w zeszłym roku dane mi było oglądać wyścigi WorldSBK na torze w Assen. W tym roku poszedłem krok dalej i odwiedziłem ten sam tor w ostatnią sobotę* czerwca, co jest tradycyjną datą rozgrywania wyścigu "Dutch TT".

Skrót TT znaczy Tourist Trophy, co pozwalałoby przełożyć Dutch TT jako "holenderski wyścig motocykli turystycznych". W praktyce oznacza to jednak weekend Grand Prix, czyli wyścigi prototypów w trzech klasach:
  • 125cm3 - jednocylindrowe dwusuwy,
  • Moto2 - czterosuwowe "sześćsetki" z jednym dostawcą silników (Honda) i opon (Dunlop),
  • MotoGP - czterosuwy 800cm3.

Nie pierwszy raz oglądałem motocykle MotoGP na żywo i podobnie jak w przypadku Formuły 1, za każdym razem na ich dźwięk przechodzą mnie dreszcze. Tego się nie da opisać, to trzeba usłyszeć. Ale ponieważ nie przyszło mi do głowy nagrywanie pocztówek dźwiękowych, musisz drogi czytelniku zadowolić się zdjęciami.


Stodwudziestkipiątki po starcie wyglądają jak szarańcza. Moto 2 już trochę poważniej.


Ale prawdziwa uczta to wyścig MotoGP.


A tak wygląda zwycięzca tego wyścigu i jego kibicki.



* - Jest to jedyny wyścig w całym kalendarzu MotoGP rozgrywany w sobotę, nawet wyścig w Katarze - kraju arabskim - odbywa się w niedzielę, czyli w dniu roboczym.

24 sie 2010

Coś z Toyoty

W poprzednim wpisie dotyczącym Alfy pisałem, że zbiornik paliwa starcza mi na cztery tygodnie. Kolejne tankowanie wypadło już dużo szybciej. Krótkie porównanie wygląda tak:
"Przed notką" "Po notce"
Czas między tankowaniami 648h 37min 8h 3min
Czas jazdy 18h43 7h27
Przebieg 803km 808km
Średnie zużycie paliwa (komputer) 6,7l/100km 6,7l/100km
Średnie zużycie paliwa (kalkulator) 6,9l/100km 6,9l/100km
Średnia prędkość jazdy 43km/h 108km/h
Średnia prędkość (z postojami) 1,2km/h 100km/h


Owe wspomniane powyżej 808km to był pierwszy etap dziesięciodniowej wycieczki (z kilkudniową przerwą na pracę), w trakcie której Alfa pokonała ponad 4200km. Utwierdziłem się też w przekonaniu, że Europa to jest fajne miejsce do życia - można tu przekroczyć siedem granic i odwiedzić sześć różnych krajów nie mając przy sobie paszportu ani dowodu rejestracyjnego.

Niestety Alfa pokazała się ze swojej gorszej strony. Potwierdziła się diagnoza, że tylne amortyzatory nadają się do wymiany, co akurat nie było dużym zaskoczeniem, bo przebieg właśnie przekroczył 100000km. Okazało się także, że Alfa ma coś wspólnego z Toyotą - blokujący się pedał gazu. Doprawdy, dziwne to uczucie, kiedy człowiek zdejmuje nogę z gazu, a samochód nadal przyspiesza. I działo się to po niemal każdym wciśnięciu gazu do oporu.

Winnym okazał się być dywanik, który tak długo nie sprawiał kłopotu, jak długo mógł się swobodnie przesuwać po całej podłodze. Problemy zaczęły się po zaczepieniu dywanika w punktach mocowania. Do tej pory go nie odczepiłem i w sobotę znów miałem wątpliwość przyjemność słuchania diesla kręcącego się ponad 4000 obr/min.

Żeby odblokować pedał, wystarczy go lekko podważyć stopą. I tu ujawnia się przewaga skrzyni manualnej nad automatyczną, bo wciśnięcie sprzęgła daje dodatkowy czas do działania, który przydaje się szczególnie wtedy, gdy pedał zablokuje się w trakcie wyprzedzania, tuż po schowaniu się między dwie ciężarówki.

15 sie 2010

Giugiario pod skrzydłami VW

Od pewnego czasu pojawiały się informacje, że Volkswagen chce kupić studio designerskie Italdesign Giugiario, w końcu w tym tygodniu transakcja stała się faktem. Nasunęło mi się w związku z tym kilka przemyśleń.

Niby to nie pierwsza firma, która trafia pod skrzydła większego partnera z tej samej branży, ale jednak trochę szkoda, bo to prawdopodobnie oznacza ograniczenie współpracy Giugiario z innymi firmami. Nie bardzo chce mi się wierzyć, żeby jakikolwiek duży producent zlecił projekt nowego auta firmie kontrolowanej przez jednego z głównych konkurentów. Czyli nie ma szans na kolejne auta w stylu Alfy Romeo 159, czy Brera. Chyba, że Volkswagen właśnie po to kupił, Italdesign, żeby robić samochody właśnie w takim stylu. Nie byłoby to zaskakujące, bo podobny "numer" ten sam koncern zrobił kilka lat temu – niedługo po zatrudnieniu Waltera de'Silvy w salonach pojawiły się Seaty jakby wzorowane na na ówczesnej stylistyce Alfy Romeo, opracowanej kilka lat wcześniej właśnie przez de’Silvę.

W ostatnich latach Giugiaro współpracował głównie z koncernem Fiata, zaprojektował między innymi wspomniane wcześniej Alfy - 159 i Brera, Fiaty Grande Punto i Bravo oraz Maserati 3200GT i Spyder. Więc zdaje się, że Volkswagen może upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Jednocześnie ma szansę poprawić stylistykę własnych aut i odizolować Giugiario od Fiata, który w XXI wieku między innymi właśnie dzięki udanemu designowi odzyskał równowagę finansową (do tego stopnia, że w zeszłym roku był w stanie przejąć kontrolę nad Chryslerem).

Pisząc o Giugiaro warto wspomnieć jeszcze dwa modele tam zaprojektowane: DeLorean oraz FSO Polonez. Prawdę powiedziawszy nigdy nie sądziłem, że te dwa samochody mogą mieć ze sobą cokolwiek wspólnego.


PS. Parę dni przed sfinalizowaniem transakcji na oficjalnym profilu Giugiaro na Facebooku pojawił się wpis: "summer vacation! see you in september!". Ciekawe, prawda?

11 sie 2010

Col de Turini

Wszystko zaczęło się w lipcu zeszłego roku, kiedy t01 wspomniał, że wybiera się na Col de Turini, żeby sprawdzić swoje "nowe" auto w jego naturalnym środowisku. Obmyślony plan był niezwykle przebiegły.

Ponieważ rajdowy duch ginie w narodzie, to przejechanie 3500km tylko w celu zobaczenia jakiejś drogi mogłoby zostać źle odebrane. Więc żeby nie wzbudzać podejrzeń, wyjazd został ubrany w tygodniowe wakacje na południu Francji. Ale od początku było wiadomo, że słońce, plaża, czy różowe wino to tylko zasłona dymna.

Główny punkt programu został zaplanowany na wtorek i zgodnie z tym planem został wykonany, a wyglądało to tak:

Piękniejszą część wycieczki zostawiliśmy na plaży w Monaco, a sami pojechaliśmy autostradą w stronę Nicei, gdzie skręciliśmy na północ, żeby wzdłuż rzek Var i Vésubie dojechać do La Bollène, gdzie miał się zacząć właściwy etap zwiedzania.

Ale już droga D2565 prowadząca w kierunku La Bollène miło nas zaskoczyła fajnymi zakrętami, równym asfaltem i ładnymi widokami na rzekę Vésubie. Już tu przekonaliśmy się, że miejscowi kierowcy są bardzo gościnni i na widok doganiających ich aut zatrzymywali się na poboczu, żeby nas przepuścić. Myślę, że doskonale zdawali sobie sprawę, że nie chodziło nam o spacerową jazdę z podziwianiem widoków. Jednak kilka razy zatrzymaliśmy się, żeby schłodzić benzyniaka (diesel się nie grzał, chociaż spalanie miał dwucyfrowe). Na pierwszym z tych postojów t01 wyciągnął aparat i taśmę klejącą, po czym poskładał to w logiczną całość z lusterkiem w swoim 206CC+.

W tym miejscu opis się urywa, bo trzeba było skoncentrować się na jeździe. Ale podobno obraz jest wart tysiąca słów.





Czy zatem film jest wart tysiąca obrazów? Jeśli tak, to poniżej dwa miliony słów.




Autorem powyższych filmów jest oczywiście t01 i lusterko w jego "RCC". Gdyby jednak ktoś chciał skomentować nie najwyższych lotów montaż, uwagi należy kierować do autora bloga.


PS. Powyższy wpis jest publikowany dokładnie w rocznicę wjazdu na Col de Turini.