16 paź 2011

Przypadki z A3

Zanim uda mi się obrobić kolejną serię zdjęć z Frankfurtu, chciałem się podzielić z czytelnikami A-trójkowymi przypadkami, które przytrafiły mi się w ostatnich miesiącach (tak, mam trochę zaległości blogowych).

Z wakacyjnych wojaży powróciłem 13 sierpnia, wtedy też ostatni raz tankowałem. Aż do pierwszej niedzieli października, kiedy to znów zaświecił się "żebrak" na desce rozdzielczej, co zmusiło mnie do wizyty pod dystrybutorem. Łatwo policzyć, że to daje 49 dni przerwy. I chyba właśnie z tego powodu na własnej skórze przekonałem się, jak jedna dobra decyzja konstruktora może wpłynąć na ograniczenie kosztów serwisu. Kimkolwiek był człowiek, który pierwszy wymyślił, że pistolet do nalewania oleju napędowego nie powinien się mieścić do wlewu samochodu na benzynę, jestem mu od dzisiaj niezmiernie wdzięczny. A firma leasingowa płacąca za naprawy pewnie jeszcze bardziej. ;-)

Powodem rzadkiego tankowania jest oczywiście fakt, że ostatnio rzadko jeżdżę samochodem. A dowodem na to może być poniższe zdjęcie:


Nie będę ściemniał, że nie jeżdżę, bo nie lubię, albo nagle postanowiłem obrazić się na koncerny paliwowe. Tak naprawdę to nie jeżdżę, bo mnie ciągle nie ma w domu. Jednak któregoś poniedziałku zostałem zmuszony pojechać do pracy. Na ponad trzydziestokilometrowej trasie osiągnąłem średnią prędkość 22km/h. To był jeden z tych momentów, kiedy "aktywny" znak drogowy sugerujący jazdę z prędkością do 50km/h można traktować jedynie jak złośliwy żart. A o ograniczeniu prędkości wynoszącym na niemal całej trasie 100-120km/h lepiej nawet nie wspominać. Muszę przyznać, że dostałem do ręki mocny argument na rzecz komunikacji szynowej.

Ma szczęście jest spora szansa, że argument ten zostanie w najbliższej przyszłości zneutralizowany przez najlepsze antidotum na motoryzacyjne wątpliwości, czyli nowy samochód. O ile mnie pamięć nie myli, w przyszłym miesiącu kończy się leasing na A3, a to oznacza, że chcąc nie chcąc będę musiał zmienić auto. :-D


EDIT: Właśnie wróciłem z niedzielnej wycieczki, w czasie której radio się wyłączyło samoistnie. I to dwukrotnie. Chyba naprawdę pora na zmianę samochodu.

8 paź 2011

IAA 2011 - samochody sportowe

Zmotywowany komentarzem k. pod poprzednią notką uzupełniam bloga o pozostałe sportowe auta z Frankfurtu.

Na początek ostatni z pokazanych samochodów WRC, czyli Polo R, które ma się pojawić na rajdowych trasach w 2013 roku. Chociaż po cichu liczę na to, że zadebiutuje na oesach już w przyszłym roku. Mini udowodniło, że nawet będąc w fazie testów można stawać na podium. Byłoby fajnie, gdyby VW podtrzymał ten trend.



Oprócz Polo R, VW pokazał Race Tuarega z Dakaru.



Dacia pochwaliła się Dusterem z silnikiem z Nissana GT-R, który osiągnął (Duster, nie GT-R) naprawdę niezły czas na Pikes Peak - 10:17.7.


Były też bolidy Formuły 1, ale prawdę powiedziawszy w hali wystawowej nie robią takiego wrażenia, jak na torze, co wynika w równej mierze z ich dość niewielkich wymiarów zewnętrznych, co i faktu, że chyba nikt nie odważyłby się odpalić ich silników w zamkniętym pomieszczeniu, przez co tracą atut w postaci niesamowitego dźwięku.



Pojawiło się też kilka aut "turystycznych", co jest o tyle przewrotną nazwą, że naprawdę ciężko mi sobie wyobrazić nakład pracy, który przywrócił by auto z DTM lub WTCC do stanu, w którym dało by się nim wybrać w jakąkolwiek podróż. Ale akurat C30 z WTCC przygotowane przez Polestar z zewnątrz wygląda nie szokuje spojlerami i może właśnie dlatego wyjątkowo przypadło mi do gustu, mimo że generalnie nie pałam wielką miłością do tego modelu.







Lotus pokazał Exige'a w wersji R-GT, czyli przygotowanego do startów w nowej klasie rajdowej. Próbowałem znaleźć więcej informacji na ten temat, ale dowiedziałem się tylko, że samochody o pojemności powyżej 3100cm3 mają podniesiony limit wagi minimalnej. Z tego wyciągnąć można wniosek, że na rajdowych trasach mają szansę zagościć auta z dużymi silnikami. Czyżby szykował się powrót Porsche?


Mini, oprócz wspomnianego już auta WRC, chwaliło się Coupe z wyścigów dwudziestoczterogodzinnych. Również Peugeot pokazał samochód z tej samej serii, ale dla odmiany z silnikiem diesla.




Muszę jednak przyznać, że przy całej sympatii do aut sportowych, akurat RCZ dużo bardziej przypadł mi do gustu w wersji zupełnie cywilnej, za to z silnikiem benzynowym, którym miałem okazję pojeździć przy okazji tegorocznego Rajdu Polski, ale o tym być może napiszę w jednej z następnych notek.

2 paź 2011

Sukces Mini WRC w Rajdzie Francji

Właśnie skończył się Rajd Francji (od zeszłego roku rozgrywany w Alzacji, a nie na Korsyce). Zwyciężył Sébastien Ogier, drugi - z naprawdę małą stratą 6,3s - dojechał Dani Sordo w Mini John Cooper Works WRC. Niezłe osiągnięcie jak na czwarty start tym autem. Już w poprzednim rajdzie Sordo stanął na najniższym stopniu podium, ale wtedy jeszcze pomyślałem, że jedna jaskółka wiosny nie czyni. Teraz już widać, że nowa siła w WRC nie zamierza tylko statystować. I dobrze :-)

Mini WRC wygląda tak*:




Ogier dzięki zwycięstwu awansował na drugą pozycję w klasyfikacji generalnej i ma tylko trzy punkty straty do Loeba, który nie dojechał do mety z powodu awarii silnika.

Obaj jeżdżą Citrënami DS3 WRC, które wyglądają tak:


A silnik, który zawiódł, wygląda tak (na żywo robi wrażenie mniejszego niż na zdjęciu):


Również trzy punkty do Loeba traci Hirvonen, który ukończył rajd na czwartym miejscu, ale podobnie jak w Rajdzie Australii jedną pozycję darował mu kolega z teamu Jari-Matti Latvala.

Obaj jeżdżą Fiestami RS WRC, które wyglądają tak:



A jak już jesteśmy przy team orders i oddawaniu pozycji, to warto zauważyć, że w Rajdzie Australii Ogier będąc na dziewiątym miejscu, za które przysługują dwa punkty, zatrzymał się na oesie, przez co spadł na miejsce jedenaste. Dzięki temu Loeb wskoczył na miejsce dziesiąte i zdobył jeden punkt. Jak nietrudno policzyć, gdyby nie ta sytuacja, w tej chwili obaj mieliby po 195 punktów, ale to Ogier byłby liderem mistrzostw świata, bo ma na koncie pięć zwycięstw w tym sezonie, a Loeb - cztery.

Naprawdę jestem ciekawy, jak rozwinie się sytuacja. Czy Loeb będzie miał okazję zrewanżować się Ogierowi, a jeśli nie, to czy zdobędzie mistrzostwo i co będzie wtedy czuł, a może obu pogodzi Hirvonen, który już od kilku lat ma chrapkę na mistrzostwo. Wszystko wyjaśni się już niedługo, a dokładnie 20-23 października w Hiszpanii i 10-13 listopada w Walii.


* - wszystkie fotki zrobiłem na tegorocznym salonie we Frankfurcie.

1 paź 2011

Peugeota problem z numerkami

Od zawsze podobały mi się nazwy samochodów oparte na numerach, bo uważałem że w naturalny sposób porządkują gamę modelową. Pamiętam, jak na początku lat dziewięćdziesiątych Renault odchodziło od numerków na rzecz nazw, co wtedy wydawało mi się ruchem dziwnym, żeby nie powiedzieć błędnym. Teraz już wiem, że dobra nazwa modelu może być silnym wsparciem w jego promocji, a czy tego chcemy, czy nie, w dzisiejszych czasach marketing jest co najmniej tak samo ważny, a według niektórych już nawet ważniejszy niż sam produkt.

Wróćmy jednak do wspomnianego w tytule Peugeota, który od początku istnienia marki w nazwach swoich modeli osobowych używa głównie cyfr (chociaż od zeszłego roku pojawiły się dwa wyjątki w postaci iOn i RCZ). Rozwiązanie to sprawdzało się bardzo dobrze w czasach uporządkowanych linii produktowych, kiedy jasno można było określić przynależność samochodu do wyznaczonej klasy. Sytuacja zaczęła się komplikować wraz z pojawieniem się rozmaitych "crossoverów".

Już w przypadku modelu 1007 z 2004 r. można było poczuć się nieco zagubionym, przypominam że wtedy jeszcze nie istniało 107, a raptem rok wcześniej pojawił się zjawiskowy koncept 907. Przez następne kilka lat sytuacja wydawała się ustabilizowana, pojawił się SUV 4007, dwa minivany 3008 oraz 5008* i nagle... współpraca PSA z Mitsubishi zaowocowała kolejnym SUVem, tak naprawdę będącym francuską wersją ASXa. O ile w przypadku Citroëna znalezienie nowej nazwy nie stanowiło problemu, to dział marketingu Peugeota musiał mieć twardy orzech do zgryzienia. W końcu stanęło na 4008, co w żaden sposób nie odzwierciedla faktu, że jest to auto o klasę mniejsze od ciągle oferowanego 4007, a sugeruje raczej jego następcę.

Obejrzałem pierwsze zdjęcia i wygląda na to, że w porównaniu z ASX z zewnątrz zmienią się przód i tył auta łącznie z maską, klapą bagażnika i błotnikami. Ciekawe, czy tak samo jak w przypadku Outlandera środek pozostanie praktycznie bez zmian. Nieco bardziej klarowna jest sytuacja z silnikami, według informacji prasowej Peugeota dostępne będą dwa benzyniaki - 1.6. 116KM i 2.0 150KM oraz dwa diesle - 1.6HDi 112KM i 1.8HDi 150KM. Na moje oko jedynie słabszy z diesli jest konstrukcją PSA, pozostałe to silniki Mitsubishi z serii 4B1 i 4N1.

Szczególnie ten ostatni może być ciekawą propozycją dla miłośników diesli, osobiście nim jeszcze nie jeździłem, ale co poniektórzy dziennikarze rozpływali się nad tą konstrukcją. Niestety dla zwolenników zapłonu iskrowego nie ma dobrych wieści, benzynowych 4008 w Europie chwilo nie będzie. Mam jednak cichą nadzieję, że to tylko cisza przed burzą i pod maską zagości coś rodziny THP. A gdyby jeszcze był połączony z napędem na cztery koła, to poważnie rozważyłbym zakup 4008.


* - zupełnie niedawno zdarzyło mi się przejechać Peugeotem 5008 kilkaset kilometrów jako pasażer. Na wypadek gdyby nie udało mi się spłodzić z tej podróży żadnej notki, wspomnę tutaj, że z sześcioma lub siedmioma osobami w kabinie auto sprawuje się dobrze, ale komfortem nie grzeszy.