W samochodzie widziałem już rożne sceny, panie poprawiające makijaż, panów czytających gazetę, pary uprawiające seks. Jedzenie za kierownicą czy gadanie przez komórkę nie jest mi obce. Myślałem, że już nie wiele może mnie zdziwić, ale... dwa dni temu zobaczyłem gościa, piłującego sobie paznokcie :-O
Jeśli ktoś chciałby się podzielić spostrzeżeniami, co jeszcze można robić w czasie kierowania autem, to z przyjemnością poczytam.
29 kwi 2009
22 kwi 2009
Dobry spojler nie jest zły
Bardzo się cieszę, że są jeszcze wyścigi, gdzie przy konstruowaniu samochodu można poszaleć ze spojlerami. Kilkadziesiąt lat temu wystarczyło zrobić raz a dobrze, teraz górę bierze finezja. Co Wam się bardziej podoba?
I przy okazji pierwszy f-carsowy konkurs dla czytelników. Jakie dwa samochody są na powyższym zdjęciu? Odpowiadać można w komentarzach, a za najszybszą poprawną odpowiedź będzie nagroda. :-)
Konkurs rozwiązany. Zwycięzcą jest Michał, nagrodę pocieszenia otrzymuje PPW.
Na zdjeciu po stronie jest Audi A4 DTM.
Po prawej - Ferrari 512 BB LM przygotowane przez belgijskiego dilera. Szczegóły tu: http://www.qv500.com/ferrariboxerp5.php
I przy okazji pierwszy f-carsowy konkurs dla czytelników. Jakie dwa samochody są na powyższym zdjęciu? Odpowiadać można w komentarzach, a za najszybszą poprawną odpowiedź będzie nagroda. :-)
Konkurs rozwiązany. Zwycięzcą jest Michał, nagrodę pocieszenia otrzymuje PPW.
Na zdjeciu po stronie jest Audi A4 DTM.
Po prawej - Ferrari 512 BB LM przygotowane przez belgijskiego dilera. Szczegóły tu: http://www.qv500.com/ferrariboxerp5.php
20 kwi 2009
Rajdy - jak zacząć
Chcesz poszaleć samochodem, ale masz dość pieszych, mandatów, wystających studzienek, kapeluszników i innych atrakcji, które czekają za każdym rogiem? Pora podjąć męską (lub damską, jeśli jesteś kobietą) decyzję o starcie w rajdzie amatorskim, KJSie, rally sprincie lub jakiejkolwiek innej, zorganizowanej imprezie dla młodych talentów rajdowych. Poniżej krótki przepis, jak zrealizować ten doskonały pomysł:
1. Nastawiamy się na dobrą zabawę, a nie na wynik. Na początku najważniejszy jest udział. Naprawdę. Jeśli przy okazji uda się zdobyć jakiś puchar lub medal, to fajnie, ale na pierwszym rajdzie nerwów i emocji będzie pod dostatkiem. Presja wyniku nie jest nam dodatkowo potrzebna.
2. Sprawdzamy samochód. Do rajdów amatorskich wystarczy zwykłe, seryjne auto. W regulaminie najczęściej jest napisane, że samochód musi być dopuszczony do ruchu, co oznacza, że ma mieć dowód rejestracyjny i ważne badania techniczne. Sprawdzamy, czy działają wszystkie światła, klakson i czy gaśnica i trójkąt nie zapodziały się gdzieś od ostatniego przeglądu. Jak już znajdziemy gaśnicę, sprawdzamy też datę ważności. Jeśli samochód nie jest nasz, albo ma współwłaściciela, załatwiamy pisemną zgodę na start. Chociaż czasami tego nie sprawdzają, więc nie koniecznie musimy informować rodziców, że ich ulubionym kombi chcemy polatać bokami.
3. Jedziemy do bankomatu (po raz pierwszy), a potem sklepu lub na stację benzynową po apteczkę. Nie wiadomo dlaczego, ale nie jest już obowiązkowym wyposażeniem samochodu. W regulaminie KJS ciągle jest (i dobrze), więc jakąś trzeba kupić. Nie ma szczegółowych wymagań dotyczących zawartości, ale włączamy zdrowy rozsądek i nie kupujemy najtańszej, tylko najlepszą. Na rajdzie pewnie się nie przyda, na zwykłej drodze niestety może.
4. Sprawdzamy, czy przy zakupie OC kupiliśmy także ubezpieczenie NNW. Jeśli nie, to jedziemy do bankomatu (po raz drugi), a potem do ubezpieczyciela. Nie ma żadnego problemu, żeby dokupić NNW do istniejącej polisy OC.
5. Zastanawiamy się, czy mamy znajomego motocyklistę, który zechciałby pożyczyć dwa kaski. Jeśli nie, to jedziemy do bankomatu (po raz trzeci), a potem do sklepu motocyklowego. Ewentualnie szukamy używanych kasków na Allegro. W praktyce kaski mogą być niemal dowolne, nikt nie sprawdza, w czym startujemy. Jeśli mamy kaski motocyklowe, to zdejmujemy szybkę, bo w samochodzie się nam nie przyda.
6. Szukamy pilota. Jedyny wymóg formalny to ukończone 17 lat, więc możemy wziąć pilota z łapanki. Ale dobry pilot to skarb, więc szukamy kogoś z doświadczeniem. Jeśli akurat w okolicy brakuje doświadczonych pilotów, to szukamy kogoś dobrze zorganizowanego i nie bojącego się nowych wyzwań, a jednocześnie opanowanego. Drugi kłębek nerwów (kierowca to pierwszy) w samochodzie nie będzie nam przydatny. Jeszcze przed startem ustalamy sposób komunikacji. W tym celu ściągamy z sieci schemat dowolnej próby i ustalamy, co ma mówić pilot, żeby kierowca go zrozumiał.
7. Sprawdzamy w sieci, na stronach lokalnych automobilklubów, gdzie i kiedy organizowana jest najbliższa impreza. Jeśli startujemy cywilnym samochodem, lepiej poczekać na rajd rozgrywany na w miarę równej nawierzchni. Jak już dokonamy wyboru, jedziemy do bankomatu (po raz czwarty), a potem na start zawodów, gdzie opłacamy wpisowe, wypełniamy zgłoszenie, przechodzimy badanie techniczne (naprawdę wcześniej trzeba sprawdzić wszystkie szczegóły, np. nie działające podświetlenie rejestracji lub termin ważności gaśnicy) i podjeżdżamy na start pierwszej próby.
8. Przypominamy sobie punkt pierwszy, że najważniejsza jest dobra zabawa i ... STARTUJEMY!
Poniżej zestawienie kosztów, które musimy ponieść w wariancie optymistycznym i pesymistycznym:
Oczywiście powyższy schemat nie jest jedyną drogą do startów. W moim przypadku wyglądało to nieco inaczej, zajęło więcej czasu i wymagało częstszych wizyt w bankomacie. Ale teraz zrobiłbym to właśnie tak, jak napisałem :-)
1. Nastawiamy się na dobrą zabawę, a nie na wynik. Na początku najważniejszy jest udział. Naprawdę. Jeśli przy okazji uda się zdobyć jakiś puchar lub medal, to fajnie, ale na pierwszym rajdzie nerwów i emocji będzie pod dostatkiem. Presja wyniku nie jest nam dodatkowo potrzebna.
2. Sprawdzamy samochód. Do rajdów amatorskich wystarczy zwykłe, seryjne auto. W regulaminie najczęściej jest napisane, że samochód musi być dopuszczony do ruchu, co oznacza, że ma mieć dowód rejestracyjny i ważne badania techniczne. Sprawdzamy, czy działają wszystkie światła, klakson i czy gaśnica i trójkąt nie zapodziały się gdzieś od ostatniego przeglądu. Jak już znajdziemy gaśnicę, sprawdzamy też datę ważności. Jeśli samochód nie jest nasz, albo ma współwłaściciela, załatwiamy pisemną zgodę na start. Chociaż czasami tego nie sprawdzają, więc nie koniecznie musimy informować rodziców, że ich ulubionym kombi chcemy polatać bokami.
3. Jedziemy do bankomatu (po raz pierwszy), a potem sklepu lub na stację benzynową po apteczkę. Nie wiadomo dlaczego, ale nie jest już obowiązkowym wyposażeniem samochodu. W regulaminie KJS ciągle jest (i dobrze), więc jakąś trzeba kupić. Nie ma szczegółowych wymagań dotyczących zawartości, ale włączamy zdrowy rozsądek i nie kupujemy najtańszej, tylko najlepszą. Na rajdzie pewnie się nie przyda, na zwykłej drodze niestety może.
4. Sprawdzamy, czy przy zakupie OC kupiliśmy także ubezpieczenie NNW. Jeśli nie, to jedziemy do bankomatu (po raz drugi), a potem do ubezpieczyciela. Nie ma żadnego problemu, żeby dokupić NNW do istniejącej polisy OC.
5. Zastanawiamy się, czy mamy znajomego motocyklistę, który zechciałby pożyczyć dwa kaski. Jeśli nie, to jedziemy do bankomatu (po raz trzeci), a potem do sklepu motocyklowego. Ewentualnie szukamy używanych kasków na Allegro. W praktyce kaski mogą być niemal dowolne, nikt nie sprawdza, w czym startujemy. Jeśli mamy kaski motocyklowe, to zdejmujemy szybkę, bo w samochodzie się nam nie przyda.
6. Szukamy pilota. Jedyny wymóg formalny to ukończone 17 lat, więc możemy wziąć pilota z łapanki. Ale dobry pilot to skarb, więc szukamy kogoś z doświadczeniem. Jeśli akurat w okolicy brakuje doświadczonych pilotów, to szukamy kogoś dobrze zorganizowanego i nie bojącego się nowych wyzwań, a jednocześnie opanowanego. Drugi kłębek nerwów (kierowca to pierwszy) w samochodzie nie będzie nam przydatny. Jeszcze przed startem ustalamy sposób komunikacji. W tym celu ściągamy z sieci schemat dowolnej próby i ustalamy, co ma mówić pilot, żeby kierowca go zrozumiał.
7. Sprawdzamy w sieci, na stronach lokalnych automobilklubów, gdzie i kiedy organizowana jest najbliższa impreza. Jeśli startujemy cywilnym samochodem, lepiej poczekać na rajd rozgrywany na w miarę równej nawierzchni. Jak już dokonamy wyboru, jedziemy do bankomatu (po raz czwarty), a potem na start zawodów, gdzie opłacamy wpisowe, wypełniamy zgłoszenie, przechodzimy badanie techniczne (naprawdę wcześniej trzeba sprawdzić wszystkie szczegóły, np. nie działające podświetlenie rejestracji lub termin ważności gaśnicy) i podjeżdżamy na start pierwszej próby.
8. Przypominamy sobie punkt pierwszy, że najważniejsza jest dobra zabawa i ... STARTUJEMY!
Poniżej zestawienie kosztów, które musimy ponieść w wariancie optymistycznym i pesymistycznym:
Gaśnica Apteczka | 0zł - jeśli mieliśmy wcześniej | 50zł - jeśli musieliśmy kupić nowe |
NNW | 0zł | 50zł - za cały rok |
Kaski | duże piwo - za pożyczenie | 100zł - używane z Allegro |
Wpisowe | 50zł - just4fun, np. rallysprint przy stadionie X-lecia | 150zł - rajd pełnowymiarowy, całodniowy |
Pilot | uśmiech - jeśli trafimy na altruistę | skrzynka whisky - jeśli go za bardzo przestraszymy i będzie się domagał rekompensaty za straty moralne |
Razem | 50zł + duże piwo | 300zł + skrzynka whisky |
Oczywiście powyższy schemat nie jest jedyną drogą do startów. W moim przypadku wyglądało to nieco inaczej, zajęło więcej czasu i wymagało częstszych wizyt w bankomacie. Ale teraz zrobiłbym to właśnie tak, jak napisałem :-)
18 kwi 2009
15 kwi 2009
Pomnik Lotnika
Skrzyżowanie Żwirki i Wigury z Wawelską, na którym stoi tytułowy pomnik, to miejsce znane chyba wszystkim zmotoryzowanym Warszawiakom. Zbiegające się tu ulice mają co najmniej po trzy pasy w każdym kierunku, nie trudno więc odgadnąć, że korki tworzą się wyjątkowe. A ich wyjątkowość to nie tylko wielkość, ale przede wszystkim godziny istnienia. Nigdy nie wiadomo, kiedy korek się pojawi, ani kiedy zniknie. W piątek o siedemnastej zdarza się przejechać na pierwszym zielonym, a w niedzielny poranek można utknąć na kilkanaście minut.
Dlaczego o tym piszę? Bo holenderskie autostrady są właśnie jak Pomnik Lotnika. Ta sama trasa we wtorek rano zajmuje godzinę, aby w środę zająć dwie. W sobotę w południe pięciokilometrowy korek pojawia się w miejscu, gdzie w piątkowe popołudnie ustawiałem tempomat na trzycyfrową prędkość. Tablice informujące o korkach (pisałem o nich tu) jednego dnia są całe czerwone, a następnego przyjemnie świecą na biało.
Nie ma ktoś do sprzedania kryształowej kuli?
Dlaczego o tym piszę? Bo holenderskie autostrady są właśnie jak Pomnik Lotnika. Ta sama trasa we wtorek rano zajmuje godzinę, aby w środę zająć dwie. W sobotę w południe pięciokilometrowy korek pojawia się w miejscu, gdzie w piątkowe popołudnie ustawiałem tempomat na trzycyfrową prędkość. Tablice informujące o korkach (pisałem o nich tu) jednego dnia są całe czerwone, a następnego przyjemnie świecą na biało.
Nie ma ktoś do sprzedania kryształowej kuli?
14 kwi 2009
Cupra SDI?
Moja Ibiza musi być egzemplarzem eksperymentalnym. Wczoraj chyba wyłączyła sobie turbo. To ograniczenie osiągów mogło być przypomnieniem, że kierowca jest przemęczony lub protestem przeciwko zbyt długiej jeździe ze stałą prędkością.
Jakikolwiek był powód tej niemocy, jazda po autostradzie samochodem, który praktycznie nie przyspiesza powyżej 120km/h to naprawdę interesujące przeżycie. Czyżby Ibiza postanowiła nauczyć mnie pokory? ;-)
PS. Przy okazji przepraszam za niezaplanowaną przerwę w blogowaniu. Wyjeżdżając na urlop myślałem, że będę miał dużo czasu na pisanie, ale życie lubi płatać figle i przez ponad tydzień prawie nie dotykałem komputera. Obiecuję, że w najbliższym czasie nadrobię zaległości.
Jakikolwiek był powód tej niemocy, jazda po autostradzie samochodem, który praktycznie nie przyspiesza powyżej 120km/h to naprawdę interesujące przeżycie. Czyżby Ibiza postanowiła nauczyć mnie pokory? ;-)
PS. Przy okazji przepraszam za niezaplanowaną przerwę w blogowaniu. Wyjeżdżając na urlop myślałem, że będę miał dużo czasu na pisanie, ale życie lubi płatać figle i przez ponad tydzień prawie nie dotykałem komputera. Obiecuję, że w najbliższym czasie nadrobię zaległości.
Subskrybuj:
Posty (Atom)