31 sie 2009

Xenon - bajer?

Niedawno, jeszcze przed wyjazdem do Belgii, wracając nocą do domu zastanawiałem się nad światłami ksenonowymi.

Fakty: światła ksenonowe świecą lepiej (1), a palniki przepalają się rzadziej niż żarówki halogenowe (2).
Spekulacje: większość ludzi jeździ w ciągu dnia i/lub po mieście (3).
Wniosek: Xenony są fajne (4), ale pomijając ludzi regularnie jeżdżących w nocy, całej reszcie xenony są niepotrzebne (5).

Ad(1). W testach oświetlenia światła ksenonowe w większości wypadają lepiej od halogenowych. Choć zdarzają się chlubne wyjątki wśród tych drugich i wpadki wśród tych pierwszych. Jednak na potrzeby niniejszego tekstu przyjmę uogólnienie, że jednak xenon świeci lepiej.

Ad(2). Będąc użytkownikiem Focusa (a nawet dwóch) wiem, że wymiana żarówki może być dość skomplikowanym zajęciem. Akurat w tym modelu producent nie przewidział innej metody niż poprzez wyjęcie reflektora. Co prawda trzeba odkręcić zaledwie dwie śruby, ale i tak sprawa nie jest trywialna. Mi przy świetle dziennym, ale bez odpowiedniego śrubokręta (o ile pamiętam potrzebny jest torx) wymiana jednej żarówki zajęła z pół godziny. Nikomu tego nie życzę w nocy, na deszczu. Więc światła, w których wymienia się żarówki raz na kilka lat, to może być duża zaleta.

Ad(3). Żadnych badań nie robiłem, ani nawet nie czytałem. Ale wystarczy przejechać się nocą, żeby stwierdzić, że ruch wtedy jest mniejszy niż za dnia. Co oczywiście nie znaczy, że jest mały. Sam byłem świadkiem korka o 5 rano między Zgierzem a Emilią. Każdy może się sam zastanowić, jaki ułamek przebiegu robi w nocy. Ja chyba mniej niż 10%.

Ad(4). W pakiecie z poprzednim Seatem dostałem też światła ksenonowe. Były niezłą zabawką. Co jakiś czas ustawiały się po uruchomieniu dając jednocześnie w garażu przedstawienie w rodzaju "światło i dźwięk". A jak już mnie koledzy uświadomili, że tam jest opcja doświetlania zakrętów, to zabawa była jeszcze lepsza. Dodatkową zaletą był fakt, że inni kierowcy widząc w lusterku charakterystyczną niebieskawą barwę jakoś częściej ustępowali miejsca przy wyprzedzaniu. Ale ponieważ rzadko jeździłem w nocy, to nigdy nie doceniłem tych świateł należycie.

Ad(5). Doceniając zalety xenonu (patrz 1 i 2) ale biorąc pod uwagę ich stosunkowo małą przydatność w przypadku większości kierowców (3) oraz sporą dawkę pozytywnych emocji, które ze sobą niesie, stawiam tezę, że warto wydać parę tysięcy złotych na xenon, tylko jeśli się regularnie jeździ w nocy to gadżet w stylu przyciemnianych szyb.

I jedno, i drugie czasami się przydaje. Któż w upalny dzień, siedząc na tylnej kanapie, gdzie ledwo dochodzi podmuch z klimatyzacji, nie myślał z sympatią o mocno przyciemnionych szybach?

I jedno, i drugie nieźle wygląda (o ile jest zrobione porządnie, ale to dość powszechna prawidłowość).

Zarówno xenon jak i przyciemniane szyby to dosyć pożądana modyfikacja wśród "tuningowców". Przy czym xenon wzbudza zdecydowanie większe emocje. Prawdopodobnie z powodu, łagodnie pisząc, umiarkowanej legalności w większości przypadków.

W dyskusjach można zaobserwować dwie skrajne postawy: "legalista", który twierdzi, że przepisy mają sens, bo każdy chałupniczy xenon stanowi straszne zagrożenie życia i zdrowia, oraz "praktyk", który przeważnie xenon montował, ustawiał i wie, że akurat w jego przypadku bezpieczeństwo i komfort innych użytkowników drogi nie zostały naruszone.

Ja akurat nie stoję po żadnej ze stron tego sporu. Bo nie raz xenonem dostałem po oczach, ale też widziałem kilka ładnych aut z dołożonymi przetwornicami. Ale sam go sobie nie dołożę i dopłacać za ten gadżet nie zamierzam. Przynajmniej dopóki nie stanieje.

30 sie 2009

206+ 207 Police

W weekend spędziłem trochę czasu w Belgi, a dokładnie w Spa-Francorchamps. Po torze jeździły jakieś wyścigówki, a tuż obok wypatrzyłem Peugeota 206+ 207 z naklejkami Politie/Police. Żeby było ciekawiej stał na jakiejś dziwnej konstrukcji. A po chwili...


Oczywiście skorzystałem z okazji i wsiadłem do "plusa" dwieściesiódemki. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to przetarta tapicerka na fotelu kierowcy. Potem już nie miałem czasu się rozglądać, bo zaczęła się symulacja dachowania. Mimo że była dość delikatna, to zrobiła na mnie wrażenie. Okazuje się, że zwykły trzypunktowy pas, nawet jeśli jest zablokowany, nie trzyma zbyt dobrze. Co prawda nie pozwolił mi wypaść, ale jednocześnie opierałem się głową o podsufitkę. Wolałbym nie sprawdzać, jak to wygląda przy szybszych obrotach, połączonych z uderzeniami o ziemię i gwałtownymi zmianami kierunku. Jednym słowem, prosta zabawka, a daje do myślenia.

Niedługo będzie więcej wpisów inspirowanych wizytą w Belgii. Może nawet będzie konkurs. Na początek pytanie rozgrzewkowe, czego brakuje w tym Peugeocie ze zdjęć?


PS. Był drobny update. Po dyskusjach w komentarzach doszedłem do wniosku, że to, co pierwotnie wydawało mi się 206+, w rzeczywistości jest zwykłą 207.

23 sie 2009

Fotościema

W AutoŚwiecie nr 33 (10 sierpnia 2009) na stronie 14 jest artykuł pod tytułem "Fotobiznes". Autor koncentruje się na podejściu gmin, które używają fotoradarów do łatania budżetów zamiast do poprawiania bezpieczeństwa. Ale moim zdaniem znacznie ciekawsza informacja jest w małej niebieskiej ramce koło artykułu: "Policjanci zaczęli więc używać imitatorów fotoradarów. Przepis na taki wybieg jest prosty: dowolny radar z urządzenia wycofanego z eksploatacji i lampa błyskowa".

Zdaje się, że to tłumaczy znaczną część przypadków błysków bez konsekwencji. Imitatorów jest niemal tyle samo, co prawdziwych fotoradarów. Jeśli do tego dołożyć fakt, że około 20% zrobionych zdjęć jest nieczytelnych, to można przyjąć, że tylko co drugi błysk kończy się wyjątkowo drogą pamiątkową fotką.

19 sie 2009

VW po raz kolejny

Świat jest tak skonstruowany, że nawet jak jeździsz w miarę przyzwoitym autem, powiedzmy Seatem, to jednak co jakiś czas dostajesz inne auto, na przykład Volkswagena. Więc znów miałem okazję pojeździć Golfem, ale dla odmiany Variantem.



Z fotela kierowcy Variant nie wiele się różni od hatchbacka, dopiero spojrzenie w lusterko powoduje reakcję "a gdzie on się kończy?". Podobnie jest po otwarciu bagażnika, żeby sięgnąć po graty, które leżą przy oparciu kanapy, trzeba się mocno nagimnastykować. Zastanawiam się, jak sobie z tym radzą osoby nieco nikczemniejszego wzrostu.

Najlepszą zabawką w tym Golfie jest szklany dach, co prawda działa trochę powoli, ale wszystko, łącznie z roletą, jest na guziki. Przez chwilę zastanawiałem się, po co jest ta śmieszna siatka, która podnosi się po odsunięciu dachu i w czasie jazdy znakomicie wyłapuje muchy, dodatkowo lekko szumiąc. Ale wystarczyło ją opuścić, żeby usłyszeć, co konstruktor miał na myśli.



Jednym mnie Variant pozytywnie zaskoczył, silnik jest wyciszony znacznie lepiej niż w Ibizie, a klekot nie jest szczególnie uciążliwy. Właściwie na niskich obrotach przy włączonym radiu go nie słychać. Z czego można wysnuć wniosek, że dobre car audio może nawet z diesla zrobić akceptowalny napęd. Co dziwne 2.0 TDI okazało się nieco leniwe na niskich obrotach, zupełnie jakby turbina poszła na grzyby. Czuć różnicę między 160KM w miejskim maluchu a 140KM w kompakcie. Gdyby tylko Ibiza była cichsza...

3 sie 2009

Bye, bye BMW Sauber F1 Team

Zaskoczyła mnie, podobnie jak większość kibiców, zeszłotygodniowa wiadomość o wycofaniu się BMW z Formuły 1. Oczywiście wiedziony narodową solidarnością zacząłem się zastanawiać, który zespół zechce zatrudnić Roberta Kubicę.

Polskie media twierdzą, że w świecie F1 Kubica ma markę jednego z najlepszych kierowców. Jeśli to prawda, to z zatrudnieniem w nowym sezonie nie powinien mieć kłopotów. Ale jeśli nie uda mu się znaleźć zespołu, to... nawet lepiej.

Jak to? Zapyta zdumiony czytelnik. Otóż tak, bo to otworzy Robertowi drogę do startów w rajdach. To, na co obecnie nie zezwala mu kontrakt, a co i tak ciągle chodzi mu po głowie, będzie dużo bardziej realne.

Kubica już przecież startował w warszawskiej Barbórce i co jakiś czas sam nieśmiało wspomina, że chciałby więcej, ale nie może. Więc jeśli zespół BMW zniknie, co nie jest takie pewne, bo może zostać odkupiony przez Saubera, i nikt inny Kubicy nie zatrudni, to co prawda kibice wyścigów będą w żałobie, ale kibice rajdowi, a tych jest chyba w Polsce więcej, będą mieli szansę na kolejnego polskiego kierowcę w WRC.

Wątpię, żeby którykolwiek z zespołów fabrycznych zaproponował Robertowi miejsce w swoim samochodzie, ale przecież to nie jedyna możliwość startów autem WRC. Można przecież sobie wyobrazić, że Kubica stworzy swój własny team rajdowy, tak jak to zrobił Peter Solberg na początku tego roku. Oczywiście w tej sytuacji Robert nie miałby szans na zwycięstwa, ale miałby czas, żeby nauczyć się samochodu i tras, a jeśli okaże się szybki, to przed kolejnym sezonem jego notowania znacznie wzrosną.

Dlaczego tak mnie pociąga wizja Kubicy w WRC? Przede wszystkim dlatego, że chciałbym uwierzyć, że najlepsi kierowcy na świecie są rzeczywiście najlepszymi kierowcami, a nie tylko świetnie wyszkolonymi specjalistami w bardzo wąskiej dziedzinie. Podziwiałem Valentino Rossiego, kiedy odszedł z Hondy będąc na szczycie i wciągnął na ten szczyt Yamahę (przy znaczącym udziale Jeremiego Burgessa). Żałuję, że Rossi nie zdecydował się na starty w F1, bo na testach wypadł obiecująco i podobno nawet Schumacher go chwalił. Równie dobrze na testach w F1 wypadł Sebastian Loeb, ale też go "kontrakt nie puszcza".

Więc może to właśnie Kubica zostanie najwszechstronniejszym kierowcą naszych czasów? Bardzo chciałbym zobaczyć następcę Johna Surteesa, jedynego dotychczas mistrza świata w wyścigach motocyklowych i Formule 1, ale mistrz rajdowo-wyścigowy też by mnie zadowolił.