Jak wiadomo, Meksyk to kraj Garbusów. Produkcja Vocho trwała tu od 1967 do 2003r. W związku z tym bywają tu egzemplarze wyjątkowo zadbane, ale także niemal rozpadające się. Chociaż i ich właścicielom nie sposób odmówić poczucia humoru:
EDIT: I jeszcze jeden Garbus, być może w nie najlepszym stanie technicznym, ale za to z pomysłowym właścicielem.
28 mar 2011
27 mar 2011
Meksykańska zagadka (3)
Idąc za ciosem, jak nazywa się to auto?
EDIT: Panowie w komentarzach mają rację, Logan w Meksyku przybrał nazwę Nissan Aprio, ale widać księgowi poskąpili grosza jeszcze bardziej niż w przypadku Platiny, więc nie starczyło nawet na zmianę reflektorów i zewnętrzne zmiany ograniczają się do zderzaków i atrapy chłodnicy.
EDIT: Panowie w komentarzach mają rację, Logan w Meksyku przybrał nazwę Nissan Aprio, ale widać księgowi poskąpili grosza jeszcze bardziej niż w przypadku Platiny, więc nie starczyło nawet na zmianę reflektorów i zewnętrzne zmiany ograniczają się do zderzaków i atrapy chłodnicy.
26 mar 2011
Meksykańska zagadka (2)
Jak nazywa się samochód na poniższym zdjęciu?
Uprzedzając ewentualne pytania, "płetwa rekina" to jest element lokalnego agrotuningu, a nie wyposażenie standardowe ;-)
EDIT: Ten cud globalizacji nazywa się Nissan Platina i mimo że nie jest stuprocentową kopia Thalii, wyjątkowo bliskiego pokrewieństwa nie da się ukryć.
Uprzedzając ewentualne pytania, "płetwa rekina" to jest element lokalnego agrotuningu, a nie wyposażenie standardowe ;-)
EDIT: Ten cud globalizacji nazywa się Nissan Platina i mimo że nie jest stuprocentową kopia Thalii, wyjątkowo bliskiego pokrewieństwa nie da się ukryć.
22 mar 2011
Mała zmiana - duży efekt?
Korzystając z dostępnej sieci wrzucam zaległą notkę z Holandii.
Sygnalizator - trzy kolorowe światła i trochę blachy lub plastiku dookoła - produkt skończony w formie. Czy można tu coś zmienić? Mnie się wydawało, że nie. A jednak technologia czyni cuda, lepsze źródło światła pozwoliło zredukować daszki.
I jak się podoba? Mnie - na początku nie bardzo, ale po chwili zacząłem doceniać minimalizm formy ;-)
Sygnalizator - trzy kolorowe światła i trochę blachy lub plastiku dookoła - produkt skończony w formie. Czy można tu coś zmienić? Mnie się wydawało, że nie. A jednak technologia czyni cuda, lepsze źródło światła pozwoliło zredukować daszki.
I jak się podoba? Mnie - na początku nie bardzo, ale po chwili zacząłem doceniać minimalizm formy ;-)
21 mar 2011
Belizeńska zagadka (2)
20 mar 2011
Belizeńska zagadka (1)
Pojechałem do dżungli i nie mogłem znaleźć żadnej otwartej sieci przez parę dni, ale wróciłem do cywilizacji, więc mam kolejną zagadkę.
Czym jeździ belizeńska policja z poniższego zdjęcia?
Gwoli ścisłości dodam, że nie wszystkie radiowozy są tak egzotyczne, ale wszystkie, jakie widziałem, sprawiały wrażenie dzielnych w terenie, co zapewne wynika z faktu, że spora część dróg jest nieutwardzona.
EDIT: Poprawna odpowiedź już padła w komentarzu, to jest Great Wall Wingle. A jeśli chodzi o inne samochody policyjne, to mają tam taki sam bałagan, jaki był w Polsce w kilka lat temu - ciężko znaleźć dwa takie same radiowozy ;-)
EDIT2: Zajrzałem do słownika i okazało się, że przymiotnik od Belize to nie jest "beliziański", tylko "belizeński". Błąd już poprawiłem.
Czym jeździ belizeńska policja z poniższego zdjęcia?
Gwoli ścisłości dodam, że nie wszystkie radiowozy są tak egzotyczne, ale wszystkie, jakie widziałem, sprawiały wrażenie dzielnych w terenie, co zapewne wynika z faktu, że spora część dróg jest nieutwardzona.
EDIT: Poprawna odpowiedź już padła w komentarzu, to jest Great Wall Wingle. A jeśli chodzi o inne samochody policyjne, to mają tam taki sam bałagan, jaki był w Polsce w kilka lat temu - ciężko znaleźć dwa takie same radiowozy ;-)
EDIT2: Zajrzałem do słownika i okazało się, że przymiotnik od Belize to nie jest "beliziański", tylko "belizeński". Błąd już poprawiłem.
16 mar 2011
Meksykańska zagadka (1)
Po co w autobusie rejsowym system do pompowania opon w czasie jazdy?
Ja, póki co, odpowiedzi nie znam.
EDIT: Zasięgnąłem języka, zgodnie z moimi podejrzeniami nie chodziło o jeżdżenie po kopnym piachu (drogi w Meksyku są całkiem przyzwoite, chociaż progi zwalniające pojawiają się nawet na dwupasmówkach), ale o fakt, że trasy autobusów bywają bardzo długie, a w niektórych miejscach o serwis bywa trudno.
Ja, póki co, odpowiedzi nie znam.
EDIT: Zasięgnąłem języka, zgodnie z moimi podejrzeniami nie chodziło o jeżdżenie po kopnym piachu (drogi w Meksyku są całkiem przyzwoite, chociaż progi zwalniające pojawiają się nawet na dwupasmówkach), ale o fakt, że trasy autobusów bywają bardzo długie, a w niektórych miejscach o serwis bywa trudno.
15 mar 2011
Podróż
XXI wiek lubię z wielu powodów, między innymi dlatego, że notkę na blogu można umieścić z niemal dowolnego zakątka świata, oraz że do tego zakątka można dostać się w kilka dni, nawet jeśli czasami wymaga to nieco zachodu.
W moim przypadku ostatnie cztery dni wyglądały następująco:
Jeśli dostęp do sieci będzie wyglądał tak jak dotychczas, to obiecuję regularne notki w ciągu najbliższych kilku dni.
W moim przypadku ostatnie cztery dni wyglądały następująco:
- Alstom X3
- Embraer 170
- Volkswagen New Beetle
- Peugeot 206
- ponownie New Beetle
- Ford Focus
- Ford Transit
- Embraer 190
- Audi A3
- Talbot DD-AR / Alsthom 1700 (DubbelDeks AggloRegiomaterieel)
- Talbot SGM (NS Stadsgewestelijk Materieel)
- Boeing 767-300
- Volkswagen Jetta
- Mercedes Multego
- Nissan Tsuru
- Hyundai H1
Jeśli dostęp do sieci będzie wyglądał tak jak dotychczas, to obiecuję regularne notki w ciągu najbliższych kilku dni.
13 mar 2011
Krótka historia pewnej opony
Mam nadzieję, że stali czytelnicy bloga zdążyli się już oswoić z obowiązującą tu teorią, że samochody mają duszę, a być może także uczucia. A skoro duszę mają samochody, to niewykluczone, że poszczególne jego części też. Co prowadzi nas prosto do tematu dzisiejszej notki, którym jest opona, ale nie zwykła opona, tylko opona-modelka, którą codziennie widuję w drodze do pracy.
Przypuszczam, że wszystko zaczęło się niedługo po opuszczeniu fabryki w podrzeszowskiej Dębicy. Nasza bohaterka trafiła do Szwecji i zapewne już wtedy musiała pomyśleć, że w sumie nie jest źle, bo lepiej spędzić życie na oblodzonych i ośnieżonych, ale dość równych szwedzkich asfaltach niż np. na mazowieckiej wsi, gdzie droga bywa drogą tylko z nazwy. Być może także wtedy poczuła się jak przysłowiowy ubogi krewny, bo wyposażona jedynie w solidny zimowy bieżnik, nie mogła rywalizować z nordyckimi krewniaczkami odzianymi w porządne kolce.
Ale los czasami sprawia miłe niespodzianki. Nie wiadomym jest, jak dokładnie to się stało, ale szczęśliwym zbiegiem okoliczności kopciuszek zamienił się w księżniczkę i prosto ze skandynawskich śniegów trafił na miejskie salony... No dobra, trochę się rozpędziłem, wystawa sklepowa to jeszcze nie salony, ale przynajmniej jest sucho i ciepło. A w roli drugoplanowej, czyli podstawki pod but, też można zabłysnąć i zwrócić czyjąś uwagę, czego najlepszym dowodem jest powyższa notka i poniższa fotka.
Przypuszczam, że wszystko zaczęło się niedługo po opuszczeniu fabryki w podrzeszowskiej Dębicy. Nasza bohaterka trafiła do Szwecji i zapewne już wtedy musiała pomyśleć, że w sumie nie jest źle, bo lepiej spędzić życie na oblodzonych i ośnieżonych, ale dość równych szwedzkich asfaltach niż np. na mazowieckiej wsi, gdzie droga bywa drogą tylko z nazwy. Być może także wtedy poczuła się jak przysłowiowy ubogi krewny, bo wyposażona jedynie w solidny zimowy bieżnik, nie mogła rywalizować z nordyckimi krewniaczkami odzianymi w porządne kolce.
Ale los czasami sprawia miłe niespodzianki. Nie wiadomym jest, jak dokładnie to się stało, ale szczęśliwym zbiegiem okoliczności kopciuszek zamienił się w księżniczkę i prosto ze skandynawskich śniegów trafił na miejskie salony... No dobra, trochę się rozpędziłem, wystawa sklepowa to jeszcze nie salony, ale przynajmniej jest sucho i ciepło. A w roli drugoplanowej, czyli podstawki pod but, też można zabłysnąć i zwrócić czyjąś uwagę, czego najlepszym dowodem jest powyższa notka i poniższa fotka.
2 mar 2011
Drobiazgi w A3
Dawno nie pisałem na temat posiadanego obecnie A3, a przecież nic tak nie cieszy miłośnika samochodów na F jak możliwość ponarzekania na niemiecką myśl techniczną ;-) Niestety, z przykrością muszę stwierdzić, że w A3 nie ma zbyt wielu elementów, do których można się przyczepić, ale nie jest też tak źle, żeby paru drobiazgów nie udało się znaleźć.
Zacznę od tempomatu, który czasami nie daje się włączyć. Muszę przeprowadzić parę dodatkowych eksperymentów, ale robocza hipoteza zakłada, że ma to jakiś związek z lataniem bokami oraz włączaniem biegów "nie po kolei", czyli np. z trójki na szóstkę. Wygląda na to, że jak się komputer pogubi z powodu niespójnych sygnałów z kół, kierownicy czy pedału gazu, to przez jakiś nie pozwala włączyć tempomatu. Na szczęście nie trzeba stosować metody wyłącz-włącz, wystarczy odczekać parę minut i tempomat zaczyna działać.
Kolejnym irytującym drobiazgiem są wycieraczki, których nie daje się podnieść, bo ramię blokuje się o maskę. Nie jest to jedyny samochód, w którym maska zakrywa punkt obrotu wycieraczki, a rozwiązanie tego problemu jest powszechnie znane - wystarczy wstawić zawias w połowie ramienia. Widać, że albo konstruktorom nie chciało się myśleć, albo to księgowi mieli decydujące zdanie w tej kwestii.
Ostatnim kwiatkiem jest podłokietnik, który opuszczony opiera się o zaciągniętą dźwignię hamulca ręcznego. Teoretycznie to mały kłopot, bo przecież przeciętny użytkownik nie zaciąga ręcznego w tym samym czasie, kiedy chce korzystać z podłokietnika, niestety w praktyce efekt wygląda tak, jak na załączonym obrazku.
Na koniec element godny pochwały, chociaż nie bez drobnego defektu. Chodzi o haczyk do wieszania kurtki, płaszcza, czy marynarki, który w większości samochodów znajduje się tuż przy rączce nad drzwiami, przez co jest niewidoczny z zewnątrz auta. Chcąc więc skorzystać z haczyka zostają dwie opcje, albo wieszanie "na ślepo", co oczywiście zajmuje tym więcej czasu, im bardziej się spieszę, albo ekwilibrystyka pod postacią wieszania płaszcza z przedniego fotela, co któregoś dnia skończy się skręceniem stawu łokciowego. Ponadto takie umiejscowienie wspomnianego haczyka, powoduje, że płaszcz czy marynarka opiera się o siedzisko kanapy, co naraża ją (marynarkę, a nie kanapę) na pogniecenie. I tu muszę pochwalić niemieckich inżynierów, którzy w A3 zamontowali haczyk na słupku B, dzięki czemu widać go jak na dłoni tuż po otwarciu drzwi. Ale nie ma róży bez kolców, w przypadku wody czy błota na tylnej wycieraczce*, powieszenie płaszcza oznacza, że w planie podróży należy umieścić pralnię ekspresową, chyba że akurat ktoś lubi chodzić w brudnym płaszczu.
* Osoby, które nigdy nie mają błota w samochodzie proszę o powstrzymanie się od komentarzy dotyczących utrzymania czystości ;-)
Zacznę od tempomatu, który czasami nie daje się włączyć. Muszę przeprowadzić parę dodatkowych eksperymentów, ale robocza hipoteza zakłada, że ma to jakiś związek z lataniem bokami oraz włączaniem biegów "nie po kolei", czyli np. z trójki na szóstkę. Wygląda na to, że jak się komputer pogubi z powodu niespójnych sygnałów z kół, kierownicy czy pedału gazu, to przez jakiś nie pozwala włączyć tempomatu. Na szczęście nie trzeba stosować metody wyłącz-włącz, wystarczy odczekać parę minut i tempomat zaczyna działać.
Kolejnym irytującym drobiazgiem są wycieraczki, których nie daje się podnieść, bo ramię blokuje się o maskę. Nie jest to jedyny samochód, w którym maska zakrywa punkt obrotu wycieraczki, a rozwiązanie tego problemu jest powszechnie znane - wystarczy wstawić zawias w połowie ramienia. Widać, że albo konstruktorom nie chciało się myśleć, albo to księgowi mieli decydujące zdanie w tej kwestii.
Ostatnim kwiatkiem jest podłokietnik, który opuszczony opiera się o zaciągniętą dźwignię hamulca ręcznego. Teoretycznie to mały kłopot, bo przecież przeciętny użytkownik nie zaciąga ręcznego w tym samym czasie, kiedy chce korzystać z podłokietnika, niestety w praktyce efekt wygląda tak, jak na załączonym obrazku.
Na koniec element godny pochwały, chociaż nie bez drobnego defektu. Chodzi o haczyk do wieszania kurtki, płaszcza, czy marynarki, który w większości samochodów znajduje się tuż przy rączce nad drzwiami, przez co jest niewidoczny z zewnątrz auta. Chcąc więc skorzystać z haczyka zostają dwie opcje, albo wieszanie "na ślepo", co oczywiście zajmuje tym więcej czasu, im bardziej się spieszę, albo ekwilibrystyka pod postacią wieszania płaszcza z przedniego fotela, co któregoś dnia skończy się skręceniem stawu łokciowego. Ponadto takie umiejscowienie wspomnianego haczyka, powoduje, że płaszcz czy marynarka opiera się o siedzisko kanapy, co naraża ją (marynarkę, a nie kanapę) na pogniecenie. I tu muszę pochwalić niemieckich inżynierów, którzy w A3 zamontowali haczyk na słupku B, dzięki czemu widać go jak na dłoni tuż po otwarciu drzwi. Ale nie ma róży bez kolców, w przypadku wody czy błota na tylnej wycieraczce*, powieszenie płaszcza oznacza, że w planie podróży należy umieścić pralnię ekspresową, chyba że akurat ktoś lubi chodzić w brudnym płaszczu.
* Osoby, które nigdy nie mają błota w samochodzie proszę o powstrzymanie się od komentarzy dotyczących utrzymania czystości ;-)
Subskrybuj:
Posty (Atom)