23 mar 2009

Civic Hybrid

Oddałem Golfa, odebrałem Ibizę. Niby jest naprawiona, ale klekot pozostał. Za to jakby się trochę żwawsza zrobiła. Gdzie jest to RC, które mnie tak okrutnie objeżdżało...? ;-)

Ale klamka zapadła, jeśli się uda, to turboklekota wymienię na jakąś benzynę, choćby wolnossącą. Notka miała być właśnie o D vs Pb, ale k. się upomniał o opis hybrydy, więc proszę czytać, komentować, tylko nie krytykować przesadnie, bo się zamknę w sobie i przestanę pisać. Pewnie zresztą z korzyścią dla pisania. ;-)

Jakby ktoś jeszcze nie widział, to Civic Hybrid wygląda tak:
Zdjęcie z www.honda.nl.

Zaczynamy od zalet, bo tych jest mniej.

+ Zegary. Nawet w słoneczny dzień wyświetlacze wyglądają kosmicznie. Tylko dlaczego jest ich tak dużo? W testówce było w sumie pięć: prędkościomierz, obrotomierz, radio, klimatyzacja i jeszcze Parrot, czyli Bluetooth za skromne ~300€.

+ Skrzynia biegów. Bezstopniowy automat jest zupełnie fajny przy spokojnej jeździe. Im mocniej wciskasz gaz, tym wyższe ustawia obroty, ale nie mogłem się do niego przyzwyczaić, jednym zdaniem jakiś taki dziwny.

Jakoś dziwnie wyszło, że każda zaleta ma jakieś "ale", więc może lepiej przejdźmy do wad.

- Lusterka zewnętrze. Są duże, masywne, wręcz kosmiczne, ale zupełnie w innym znaczeniu niż wyświetlacze. Tam to była zaleta, tutaj raczej nie.

- Komputer pokładowy. Chwilowe spalanie pokazywane jest zamiennie z temperaturą oleju. Przebiegli programiści przewidzieli maksymalną wartość 12l. Przynajmniej nikt nie powie, że mu Hybrid pali 99,9.

- Jeszcze raz komputer pokładowy. Mali japońscy konstruktorzy umieścili przełącznik komputera na desce rozdzielczej, czyli żeby zmienić opcję, trzeba zdjąć rękę z kierownicy. Ergonomia po japońsku daje o sobie znać, niestety nie po raz ostatni.

- Dźwignia hamulca ręcznego. Jest tak umieszczona, że zawracanie nie byłoby moim ulubionym manewrem. Dodatkowo ciężki tył wyjątkowo dobrze trzymał się asfaltu. Co oczywiście w większości przypadków jest raczej zaletą niż wadą.

- Sterowanie z kierownicy. We wszystkich samochodach z tempomatem, którymi jeździłem sterowanie radiem było z prawej strony, a tempomat z lewej. Ale przecież Civic to japońskie auto, więc co tylko się dało, trzeba było zrobić na odwrót.

- Tapicerka welurowa. Są dostępne dwa wzory, czarny i beżowy, oba w skośne paski, ale generalnie jednolite. Trochę to niestety przypomina design z lat 80. Na szczęście skóra kosztuje jedyne 2000€.

- Centralna konsola. Z powodu automatycznej skrzyni biegów tunel między nogami kierowcy a pasażera jest wyjątkowo szeroki, a ponadto po lewej stronie jest dodatkowe zgrubienie. Niby drobiazg, ale to właśnie z tego powodu nie kupię Civica. A może to nie jest takie głupie, mieć samochód, który co godzinę wymusza przerwę w podróży z powodu urazu łydki.
Fotka pochodzi z www.auto55.be.

Podsumowanie. Podobnie jak Prius, Civic to zupełnie normalne auto, mimo że hybrydowe. Widać, że konstrukcyjnie jest nowszy od Priusa, ponadto jest ładniejszy, pewnie dlatego sprzedaje się lepiej. Ale jedna drobna wada potrafi przekreślić wszystkie zalety. Jak sobie przypomnę bolącą nogę, to wolę poczekać na Insgihta.


PS. Zastanawiałem się, dlaczego to zgrubienie jest właśnie od strony kierowcy, a nie pasażera. I przypomniałem sobie, że dla Japończyków to jest właśnie strona pasażera. :-D

1 komentarz:

  1. Pisz jak najwięcej, czytanie Twojego bloga jest wciągające.
    A honda to do kościoła i z powrotem, kup sobie jakiś męski samochód :)

    OdpowiedzUsuń