Kolejna notka gościnna. Tym razem z. opisuje trzy kompaktowe kombi oraz jeden samochód z zupełnie innej bajki.
W poprzedniej notce wspomniałem, że będzie o Golfie. No to jako, że nie rzucam słów na wiatr, oto Golf VI Variant. Będzie pierwszym tu opisanym samochodem służbowym którym miałem okazję jeździć w ostatnim roku. Trzy pozostałe w dalszej części.
Volkswagen Golf VI Variant
VW – Das Auto. I przyznam temu sloganowi rację, a co! Bo tylko tak jestem w stanie skomentować jego stylistykę. Przechodząc płynnie na wnętrze, wszystko jest na swoim miejscu, łatwo się odnaleźć. Nie można się przyczepić również do materiałów, które są miłe w dotyku w tych miejscach, gdzie powinny. Naprawdę ciężko cokolwiek więcej napisać – po prostu tak powinno być w każdym aucie. Nawet designersko wiele rzeczy (np. zegary) poprawiono w stosunku do V. „Dupy nie urywa”, ale może być – jest miło. Chociaż jest jedno ale, muszę przyczepić się do intuicyjności: znalezienie sposobu na podłączenie telefonu zajęło mi kilka godzin, ponieważ wszystkie instrukcje dostępne w schowku kazały wciskać przycisk z symbolem Bluetooth, którego po prostu nie było (podobno w lepszych wersjach wyposażeniowych jest lepiej – tu trzeba było wiedzieć, że można podłączyć telefon tylko w minutę po przekręceniu kluczyka).
Zachowanie auta na drodze jest lepsze niż poprawne - zawieszenie jest ciche, podczas jazdy sprawia wrażenie stabilnego i pewnego w prowadzeniu.
Silnik – 1.6 TDI 90KM ze skrzynią 5-cio biegową – wigoru nie ma w ogóle, jest głośniejszy od Megane, ale pali mniej. Nie pasuje też do wagi tego samochodu (1377kg), więc nie dziwne, że się nim nie chwalą w katalogach. Równie złe wrażenie sprawia topornie chodzące sprzęgło, miałem wrażenie, że czuję jak każde kółko zębate przenosi drgania w jakiś sposób na pedał sprzęgła. Odnotuję w tym miejscu „szacun” dla konstruktorów za odwagę i procedurę startową przy takim silniku i skrzyni (wg mnie to czysty przypadek i ktoś chyba zapomniał, że trzeba ją zablokować w programowo).
Przedłużać nie będę, VW Golf wyznacza wzór funkcjonalności, od którego powinno się wychodzić projektując samochód. Ale brakuje w nim jakichkolwiek emocji, magicznej więzi łączącej samochód z kierowcą. Dawno nie jeździłem tak nudnym, a jednocześnie tak praktycznym samochodem. Czy jest lepszy od Megane? Na pewno nie w tej wersji.
Jeszcze mniej przemyśleń mam związanych z kolejnym samochodem mimo, że jeździłem nim znacznie dłużej i - ciekawostka - testowałem aż trzy egzemplarze o identycznych parametrach i wyposażeniu, jednak o przebiegach odpowiednio 190, 120 i 50 kkm. Oprócz różnych zapachów w środku niewiele się różniły.
Toyota Corolla Kombi 2009 rok 1.4 D4D 90KM.
Uwagę zwraca mniej miejsca niż w poprzednich dwóch opisywanych samochodach. Wyposażenie wnętrza jest raczej ascetyczne, ale są elektryczne szyby i klimatyzacja. Materiały… zaraz zaraz... jakie materiały? ;) Tylko twardy czarny plastik. Najciekawszą opcją jest dogrzewanie silnika, które ma niezależne zasilanie i pozwala szybciej osiągnąć odpowiednią temperaturę roboczą. Będąc przy silniku, jest on żywszy od Golfa i w ogóle go nie słychać. Ma się wrażenie jazdy samochodem napędzanym benzyną.
Zwrócę uwagę na zasadniczy minus – prowadzenie. Daleko Corolli Kombi do stabilności Golfa i Megane, oj daleko. Nie… takiego samochodu raczej bym nigdy nie kupił.
Co innego kolejny przedstawiciel klasy robotniczej - Ford Focus Kombi 2009 1.6 TDCi 110KM.
Samochód zwraca na siebie uwagę głównie o wiele ciekawszą stylistyką niż dwa poprzednie. Ze wszystkich dziś opisywanych samochodów zdecydowanie najbardziej do mnie trafia. Dynamiczne linie pozwalają myśleć, że samochód jest szybszy niż w rzeczywistości. Po wnętrzu widać, że to bezpośredni konkurent Golfa. Materiały przedniej jakości, z wyjątkiem za bardzo plastikowych przycisków. Nie wiem jak to zdefiniować, może że za dużo jest plastiku w plastiku? Niestety to, że jest to rywal dla VW, widać również po braku fantazji przy projektowaniu kokpitu. Dominuje szarość i brak jest designerskich smaczków.
Ha! Właśnie wyobraziłem sobie szalonego mechanika, który wziąłby wnętrze Golfa VI i włożył do Focusa II – byłaby to naprawdę ciekawa propozycja na rynku. Chociaż patrząc na foldery reklamowe najnowszej generacji Focusa uważam, że producent wyciągnął wnioski i poszedł dobrą drogą, jeśli chodzi o wnętrze.
O silniku nie będę się rozpisywał, bo to bardzo dobrze znana z PSA i jeszcze kilku innych marek jednostka (nawet w MINI ją wkładali!)
Podsumowując, czy Focus jest lepszy od Megane? Nie. Lepszy od Golfa? Nie wiem. A od Corolli? Tak.
Na sam koniec zostawiam sobie „rodzynka” - i-Miev 2011 Electric
Najlepiej określiłbym go jako gadżeciarskie C1/Aygo/107 na prąd. Blacha w środku przeraża, materiały wołają o pomstę do nieba, półka z tyłu stuka na każdej nierówności. Za to można się czuć eko zamarzając w zimę w korku – bo przecież po włączeniu ogrzewania zasięg samochodu spada o połowę (klimatyzacja nie jest tak prądożerna!). Dodam tylko, że z tego co się dowiedziałem, akumulatory kosztują 80kPLN i mają być wymieniane co dwa lata. Największą abstrakcją jednak jest to, że samochodu nie mogę „zatankować” w publicznych miejscach do ładowania (np. pod moim domem stoi budka RWE), bo wtyczka nie jest kompatybilna.
F-komentarz: Kilkoma Volkswagenami w życiu jeździłem i zgadzam się z ogólną konkluzją, że Golf jest poprawny i solidny, ale jednocześnie nudny i ciężko z nim wytworzyć jakąkolwiek więź. Podejrzewam, że lepiej przyprawione wersje, np GTI czy R, wyzwalają dużo więcej emocji, ale tego nie było dane mi sprawdzić. Pamiętam natomiast, że standardowa kierownica (tj. niepokryta skórą) nie jest zbyt miła w dotyku, co zaburza niezłe wrażenie wywołane przyzwoitą jakością plastików we wnętrzu.
Na temat Corolli się nie wypowiem, bo chyba nigdy nie miałem okazji prowadzić żadnego egzemplarza. Natomiast w tym miejscu przypomina mi się Toyota Corolla siódmej generacji (E10), którą zdarzało mi się jeździć w czasie studiów w roli pasażera, a która była wspaniałym przykładem japońskiej inżynierii z lat dziewięćdziesiątych - okropnie nudna z zewnątrz i wewnątrz, ale jednocześnie niesamowicie niezawodna. Patrząc na obecne Toyoty mam wrażenie, że przynajmniej ta pierwsza cecha ciągle pozostaje głównym założeniem dla japońskich konstruktorów (nie dotyczy iQ oraz GT86, ale pierwsza raczej kiepsko się sprzedaje, a drugiej jeszcze nie ma w cennikach).
Nieco więcej doświadczeń mam z Focusami. I potwierdzam, że to może być godny rywal dla Golfa. Niestety także w kategorii "nuda", bo zarówno wygląd zewnętrzny jak i design wnętrza w drugiej generacji do szczególnie efektownych nie należą. Na szczęście jest to z nawiązka rekompensowane przez pozostałe przymioty, jak funkcjonalność czy jakość wykonania.
Samochody elektryczne zasługują na osobną notkę (która pewnie nigdy nie powstanie, bo mam coraz mniej czasu na pisanie bloga), ale jasnym jest, że to ciągle raczkująca technologia i przykład wtyczki bardzo dobrze to obrazuje. Podejrzewam, że za kilka lat pojawi się zestandaryzowana infrastruktura, technologia nieco dojrzeje i widok elektrycznego samochodu, szczególnie w centrach miast, nie będzie niczym niezwykłym. Niemniej obecnie można to nadal traktować jak egzotyczną ciekawostkę.
Źródło fotki i-Mieva: www.t-mobile-trendy.pl
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz