30 lip 2014

3 cylindry? Nie, dziękuję.

W jeden z lipcowych weekendów potrzebowałem samochodu, a od czasu oddania Tiguana pozostaję bez tego podstawowego środka transportu. Nie pozostało więc nic innego jak skorzystanie z wypożyczalni. Zamówiłem samochód w "klasie Mini" i pierwotnie miałem dostać Fiata 500, ale przy odbiorze okazało się, że jeszcze nie wrócił z myjni, więc ostatecznie dostałem trzydrzwiowego Forda Fiestę. Nawet się ucieszyłem, bo bardzo mi się podoba Fiesta z nowym przodem, a do tego wiele dobrego słyszałem o jej zawieszeniu i już od dłuższego czasu miałem ochotę nią pojeździć.


Pierwsze wrażenie było pozytywne. Co prawda kierownica była plastikowa, ale regulowana w sporym zakresie, podobnie jak wygodny fotel. Nieco rozczarował mnie dźwięk zamykanych drzwi, a bardzo zdziwił ich ciężar i długość. Jako samochód miejski zdecydowanie bardziej przydatna byłaby odmiana pięciodrzwiowa, choć odbyłoby się to kosztem wyglądu. Moim zdaniem Fiesta 3d po ostatniej modernizacji to najładniejszy samochód w swojej klasie. Wygląda dynamicznie z boku, bardzo agresywnie z przodu i jedynie tył nieco odstaje, choć to akurat jest przypadłość dotykająca kilka innych modeli (np. Clio).

Zachęcony wyglądem i niezłymi opiniami uruchomiłem silnik i... zdziwiłem się, bo usłyszałem dźwięk, który próbowałem zidentyfikować przez kilka następnych sekund. Po chwili mnie olśniło. Ten sam odgłos pracy pamiętam z Daewoo Tico, które pożyczałem od mamy pod koniec lat 90-tych.
Pod maską Fiesty niewątpliwie pracował trzycylindrowiec. Szybko się okazało, że niestety nie jest to żadna z mocniejszych wersji EcoBoost, a najsłabsza dostępna jednostka o mocy jedynie 65KM. W gęstym ruchu miejskim taka moc jest wystarczająca, ale już przyspieszanie na autostradzie stanowiło nie lada wyzwanie, a każde, choćby niewielkie, wzniesienie było natychmiast odczuwalne.

Jazda po krętych drogach dostarczała dość dziwnych wrażeń. Z jednej strony słaby silnik, który nawet wysoko kręcony nie pozwalał na szybkie wyjście z zakrętu. A z drugiej - doskonałe zawieszenie, które zachęcało do szybkiej jazdy. To mógłby być niezły samochód do stawiania pierwszych kroków w sporcie, bo nagradza odważną jazdę, a karze zbyt zachowawcze wejścia w zakręty. Oczywiście stosunek mocy do masy (945kg) raczej nie pozwoliłby na zajmowanie dobrych miejsc, ale nauka byłaby wspaniała.

Nie wspomniałem jeszcze o skrzyni biegów, ale nie bardzo jest o czym wspominać. Miała pięć biegów do przodu, jeden do tyłu. Nie haczyła, nie zgrzytała, po prostu była. I to bardzo dobrze o niej świadczy, bo skrzynia biegów powinna być niezauważalna, nawet jeśli jest to manual.

Reasumując, Ford zrobił bardzo dobry samochód. Choć według moich standardów wersja 1.0 65KM jest dużo za słaba, to do codziennych dojazdów do pracy i do sklepu nadaje się doskonale. Przy czym na zatłoczone supermarketowe parkingi zdecydowanie lepsza jest odmiana 5d. Po spojrzeniu na stronę Forda wydaje mi się, że jeździłem wersją Style, czyli drugą od dołu z dostępnych na holenderskim rynku. I już w tej wersji były wszystkie niezbędne gadżety: klimatyzacja, fabryczne radio ze sterowaniem z kierownicy, elektrycznie sterowane szyby i lusterka (to już powinien być standard, ale ciągle zdarzają się nowe samochody z korbkami), a nawet Hill Start Assist, czyli asystent ruszania pod górkę. Brakowało mi jedynie tempomatu i skórzanej kierownicy. Fajnie, że już od tego poziomu wyposażenia Ford montuje opony w rozmiarze 195/50R15 zamiast standardowych czternastek.

Na koniec jeszcze dwa słowa o dostępnych silnikach. W Polsce można wybierać między 1.25 60KM / 82KM, 1.4 96KM, 1.6 105KM (wszystkie wywodzą się z rodziny Zetec wprowadzonej w połowie lat 90-tych), trzycylindrowymi 1.0 80KM (wolnossący), 1.0 100KM / 125KM (oba EcoBoost) i w końcu 1.6 182KM. A do tego dwa diesle 1.5 75KM i 1.6 95KM. Ten drugi silnik jest dobrze znany - występuje w różnych odmianach w większości aut Forda i PSA. Ale diesel o pojemności 1.5 to była niezła zagadka. Po dłuższych poszukiwaniach znalazłem informację, że jest to konstrukcja oparta na silniku 1.6, ale ze zmniejszoną średnicą tłoka. Przy okazji okazało się, że przegapiłem informację, że diesel 1.6 kilka lat temu dostał ośmiozaworową głowicą SOHC zamiast wcześniej montowanej szesnastozaworowej DOHC - ciekawa zmiana, podobno wynikająca z konieczności spełnienia kolejnych norm emisji szkodliwych substancji (więcej informacji m.in tutaj).

W Holandii wybór silników jest mniejszy, dostępny jest tylko mocniejszy z diesli oraz cztery różne wersje benzyniaka 1.0 - 65, 80, 100 i 125KM - wszystkie z systemem Auto Start Stop. Jest też 1.6 182KM. To pokazuje, jak lokalne przepisy podatkowe wpływają na decyzje producentów i dealerów odnośnie oferowanych silników. W Holandii podatek za prywatne użytkowanie służbowego samochodu uzależniony jest od emisji CO2. Niska stawka podatkowa jest jedną z podstawowych informacji wykorzystywanych w reklamach. Prawdopodobnie z tego właśnie powodu na holenderskim rynku Ford nie oferuje żadnej ze starszych jednostek napędowych.

A czy kupiłbym sobie Fiestę? Wersji trzycylindrowej wolnossącej - na pewno nie. Ale ST być może tak, choć konkurencja w postaci 208 GTI i Clio R.S. jest wyjątkowo mocna.


P.S. Dużo wskazuje na to, że jednak w najbliższym czasie pozyskam jakieś wozidło, bo długotrwały brak samochodu jest trochę jak brak zmywarki. Niby nie jest potrzebna codziennie i da się bez niej żyć, ale lepiej mieć niż nie mieć. I o ile zmywarki nie planuję nabywać, to brak samochodu staje się zbyt dokuczliwy.

2 komentarze:

  1. zapraszam do mnie na jazdę próbną GTI :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. No nie wiem... Jeszcze mi się spodoba i będzie kłopot ;-)
    Ale jakieś spotkanie można zaplanować. Tu, tam, albo na gruncie neutralnym.

    OdpowiedzUsuń